piątek, 31 maja 2013

trochę o tym a trochę o tamtym

Dzisiejszy post będzie długi i obfitujący w dużą ilość kocich zdjęć, bo to mój ostatni wpis przed dłuższą przerwą w blogowaniu.

W ostatnią niedzielę wybrałam się na charytatywny kiermasz organizowany przez kilka warszawskich i przy warszawskich organizacji pomagającym kotom. Taki kiermasz jest świetną okazją do zakupu kocich gadżetów (które zbieram) bez zbędnych wyrzutów sumienia, bo przecież kupujemy je żeby wspomóc potrzebujące  koty. I wszystko odbywa się tak jak powinno. Ja mam kilka fajnych, nowych rzeczy a wydane pieniądze poszły na szczytny cel  i wszyscy są zadowoleni ;)) 
Wiem, wiem, każdy uzależniony ma zawsze jakieś wytłumaczenie kiedy ulega swoim nałogom, ale tam było kilka organizacji a przecież, żeby było sprawiedliwie, musiałam od każdej kupić jakiś drobiazg! ;)
Prawie wszystkie rzeczy upatrzyłam sobie wcześniej w Internecie na stronie wydarzenia. Na pierwszy ogień poszło coś dla kotów a mianowicie kocyk z Koterii. Jest to magiczny kocyk, bo jak tylko właściciel przynosi go po zakupie  do domu natychmiast zalega na nim kot. I nie inaczej było u mnie.
Sami możecie się o tym przekonać. A nawet usłyszałam pretensje, że kupiłam ich za mało!
W takim razie muszę to nadrobić przy najbliższej okazji ;))


Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że najlepszym miejscem dla kocyka będzie parapet, bo wszystkie kotki lubią wyglądać przez okno a teraz nie będą im maznąć przy tym dupki od zimnego kamienia ;))






Oczywiście na kiermaszu kupiłam również coś dla siebie.  Nieplanowanym zakupem była kocia szklanka. Urocza prawda? Zwłaszcza dla mnie, bo od lat zbieram szklanki.  A wiadomo używane szklanki czasem się tłuką dlatego ciągle muszę kupować nowe ;))













No a tej koszulce nie mogłam się oprzeć! Co prawda, mam nadzieję, że napis na niej nie okaże się proroczy i moje koty nie zrobią się aż tak grube!
A na koniec kupiłam jeszcze dwa drobiazgi. Smycz do kluczy żeby je było łatwiej znaleźć w przepastnej damskiej torebce oraz szarą kocią broszkę :))







Oczywiście Lucek musiał sprawdzić jakość szklanki i smyczy. 
Gacek w tym czasie spał na koteryjnym kocyku.



*************************


Na koniec jeszcze kilka aktualności o zwierzakach.
W poniedziałek postanowiłam odświeżyć nieco wygląd kuchni i zaczęłam malować szafki. Okazało się, że w towarzystwie zwierzaków jest to praca syzyfowa… Co widać na zdjęciu...
Po odciskach łapek zidentyfikowałam Gacka!
Potem jeszcze, do mojej niewielkiej kuchni, padł Sam goniąc, któregoś kota, okręcił się wokół własnej osi i starł farbę z dopiero co pomalowanych szafek…
W efekcie pies był biały, Lucek biały, szafki rozmazane i weź tu człowieku pracuj!





Ale jak tu się gniewać na zwierzaki kiedy potem oglądam takie obrazki? No nie można!


Albo taki Gacek śpiący na trawie rozbraja mnie kompletnie!







Jutro wyjeżdżam na urlop. Pierwszy od 11 lat. Mam nadzieję, że uda mi się wypocząć i nie myśleć o kotkach, które zostawiam.
Będą pod fachową stałą opieką mojej przyjaciółki, ale do tej pory nie rozstawałam się z nimi na dłużej niż jeden dzień… Na samą myśl już za nimi tęsknie, ale muszę też pomyśleć o sobie i higienie mojej ducha.
Gacek nie chcąc się ze mną rozstać postanowił wziąć sobie na pamiątkę mój kolczyk i moje prawe ucho! ;))









Do zobaczenia w połowie czerwca!!! :D

sobota, 25 maja 2013

zrób to sam

Kocie zabawki to temat z jednej strony banalny, bo wiadomo kot może się bawić nawet papierkiem, ale każdy kociarz wie, że z wiekiem koty stają się coraz bardziej wybredne i nie chcą się bawić byle czym.
U mnie istnieje jeszcze dodatkowy problem, bo wszelkiego rodzaju myszki, uwielbiane przez moje koty, są prawie natychmiast rozczłonkowywane przez Sama.
O prostych domowych zabawkach pisałam już kilkukrotnie TUTAJ i TUTAJ. W przypadku Gacka nie ma problemu, bo młodego do zabawy nie trzeba długo namawiać, gorzej jest z Luckiem. Dla niego atrakcyjne są wyłącznie sznureczki i wędki z piórkami.
Ostatnio robiąc w domu generalne porządki znalazłam wachlarz, który dostałam kiedyś od mojej przyjaciółki. Wachlarz przeleżał w szufladzie kilka lat, bo ze względu na swoje delikatne wykonanie nie nadawał się do codziennego użytku. Tak, tak! Latem zdarza mi się używać wachlarza! Zwłaszcza w komunikacji miejskiej. Co prawda nie jeżdżę autobusami czy tramwajami zbyt często, bo na co dzień poruszam się rowerem, ale od święta mi się zdarza. A czasem bywa to ekstremalne przeżycie jeśli klimatyzacja nie domaga... W takich sytuacjach wyciągam z torby wachlarz, który zawsze wożę ze sobą i wtedy widzę te wszystkie zazdrosne spojrzenia współpasażerów, którzy nie mają czym oddychać w duchocie;))

A wracając do wyjątkowego wachlarza kiedy tylko go znalazłam od razu pomyślałam o moich kotach i o tym, że piórka to jedyna rzecz, oprócz laserka, która potrafi zawsze potrafi skłonić Lucka do zabawy. Dlatego w mojej głowie od razu zaświtał pomysł, żeby wachlarz przerobić na kocią zabawkę (Joan wybacz!;)).
Wystarczył patyczek z dziurką zrobiony z drabinki do kwiatków. Pamiętacie jak z częścią kwiatków musiałam się pożegnać za sprawą Gacka? Do patyczka wystarczyło przywiązać kawałek sznurka a na końcu piórko i już! Zaletą wachlarza jest to, że mam piórka na wymianę, bo wiadomo, za sprawą kocich pazurków i ząbków szybko się zużywają.




I tak o to, własnym sumptem, powstała wędka z wymiennym piórkiem!:)

Pierwszy, jak zawsze, pojawił się Gacek!

Ale Lucek nie dał się długo prosić i szybko pojawił się na placu zabaw.

I kiedy wziął piórko w posiadanie już go nie wypuścił z łapek i pyszczka a Gacek musiał obejść się smakiem tym razem ;)

 Małe a cieszy. Czasem okazuje się, że nie potrzeba wiele żeby sprawić kotu przyjemność :)))
Oczywiście zamiast piórka można na końcu wędki powiesić cokolwiek innego co przykuje kocią uwagę.

poniedziałek, 20 maja 2013

kocie noski

Zapytacie dlaczego akurat noski?
Do niedawna podchodziłam do tej części ciała: ot, cudny element kociej anatomii jak każdy inny.  Dopiero pojawienie się Gacka w moim domu sprawiło, że zaczęłam baczniej się im przyglądać. Ostatnio pisałam o tym, że więź między mną a Gackiem tworzyła się baaardzo powoli, ale to właśnie jego czyściutko różowy nosek zauroczył mnie jako pierwszy! Powiedzcie sami, jak tu się nie zakochać w tej różowości? Ktoś kiedyś napisał, co bardzo mi się spodobało, że  powinien powstać kolor - różowy jak koci nosek;)
Gacek jest pierwszym kotem w moim domu, który nosi na sobie ten wyjątkowy kolor!



To zauroczenie sprawiło, że zaczęłam się baczniej przyglądać tej części kociego ciała i okazało się, że natura ma nieskończoną fantazję i maluje kocie nosy w niezwykle różnorodny sposób!
Tu tylko kilka przykładów.

 A tu moje dwa urocze kinolki  reprezentujące najciemniejszy i najjaśniejszy przypadek kolorystyczny;)


 Nie wiem jak Wy, ale ja mogę patrzeć i patrzeć ;)))

P.S. Z ciekawostek dodam jeszcze, że powierzchnia kociego noska ma całkiem unikalny wzór podobnie jak linie papilarne człowieka!
- Powierzchnia kociego noska ma całkiem unikalny wzór podobnie jak linie papilarne człowieka - See more at: http://happyafterblog.blogspot.com/2013/04/ciekawostki-o-kotach-mnie-to-rybka.html#sthash.uRpJGozU.dpuf
- Powierzchnia kociego noska ma całkiem unikalny wzór podobnie jak linie papilarne człowieka - See more at: http://happyafterblog.blogspot.com/2013/04/ciekawostki-o-kotach-mnie-to-rybka.html#sthash.V5iZ6EOC.dpuf
- Powierzchnia kociego noska ma całkiem unikalny wzór podobnie jak linie papilarne człowieka - See more at: http://happyafterblog.blogspot.com/2013/04/ciekawostki-o-kotach-mnie-to-rybka.html#sthash.V5iZ6EOC.dpuf

**********************************************************

Kończy się już scrapkowa zabawa między blogowa. Tym razem króluje kolor zielony a jego pomysłodawczynią jest Mika z bloga BURO MI. A jeśli zielony to musiał na nim zaistnieć właśnie Gacek, który uwielbia wylegiwać na zielonej trawce:)

środa, 15 maja 2013

minęło pół roku

W ostatnią sobotę minęło pół roku odkąd Gacuć dołączył do naszej rodziny. Jego adaptacja w nowym domu przebiegła bardzo pomyślnie, jednak relacje ze zwierzakami i ze mną dojrzewały powoli.
Gacuś błyskawicznie nawiązał kontakt z Luckiem natomiast przyjacielskie relacje z Samem rodziły się dość długo. Początkowo traktował psa z wielkim dystansem. Nie nazwałabym tego strachem, ale Gacek nie pozwalał sobie na czułości z tym 20-kilowym szczekaczem. Zresztą osobiście mu się nie dziwię, bo Sam jest zwierzęciem mocno nadpobudliwym i dość głośnym dlatego mały szkrab starał się nie wchodzić mu w drogę i omijał go szerokim łukiem. Nie było mowy, żeby Gacek go zaczepiał. Jednak minęło pół roku i młody pozwala sobie na  zabawy psim uchem lub ogonem a nawet zdarzyło się, że chłopaki dali sobie buzi ;)

Strasznie miło jest obserwować tę zmianę w zachowaniu zwierzaków. Teraz obydwa koty trykają z Samem baranka:)

Moje nawiązywanie relacji z Gaculkiem też nie było tak szybkie jak w przypadku Lucka. Dla niego od samego początku byłam mamą natomiast z Gackiem nawiązywałam więź znacznie dłużej.
Napisałam kiedyś Ance Wrocławiance, że przez pierwsze dwa miesiące nie kochałam Gacusia tak mocno jak Lucka. Oczywiście, że mnie zauroczył ten kiciuś, był kochany, wchodził na kolana, ale mnie całkowicie ignorował. Uwielbiałam go, ale to nie była miłość. Przez dwa miesiące Gacek nie reagował absolutnie na moje wołania! Ignorował swoje imię i różne inne kicikici. Dla niego najważniejszy był Lucek. Oczywiście nie miałam do niego pretensji, bo najważniejsze było to, że się dobrze u mnie czuł. I nie miało znaczenia czy za moją sprawą czy za sprawą Lucka. Ale ja wiedziałam, że on też mnie jeszcze nie kocha. Tulił się, bo to był mały kotek, który potrzebuje dużo czułości. To się zmieniło po jakichś dwóch miesiącach. Ja dopiero wtedy poczułam, że Gacuś mnie pokochał i mogłam całkowicie mu odwzajemnić to uczucie.
Dla mnie to bardzo ciekawe doświadczenie w jak różny sposób buduje się relacje ze zwierzakami.
Relacje Gacka i Lucka też uległy zmianie. Początkowo młody naśladował Lucka na każdym kroku i nie odstępował go na krok. Teraz widać, że dorósł i zaczyna być całkowicie niezależny.
Ale dalej sypiają razem, choć już nie tak często jak wtedy kiedy Gacuć był malutki.


Sprawia mi ogromą radość obserwowanie relacji między zwierzakami. W najśmielszych marzeniach nie sądziłam, że wszystkie nawiążą ze sobą tak dobry kontakt.

A na deser przedstawiam jeszcze kilka zdjęć Gacka z ostatnich dni. Zrobił się z niego młodzian. Po tym mały szkrabku nie ma już śladu i dziś Gacek waży 4,5kg.


czwartek, 9 maja 2013

kocie gadżety

Ostatnie tygodnie wprowadziły sporo zamieszania w moim życiu. Nie miałam ani czasu, ani siły na blogowe życie. Ale mam nadzieję, że od przyszłego tygodnia powoli wszystko wróci do normy i nadrobię zaległości, zarówno w pisaniu i jak komentowaniu Waszych wpisów.

Niestety brak czasu odbił się również na mniejszej ilości zdjęć zwierzaków dlatego zanim nadrobię zaległości w tej kwestii zaprezentuję dzisiaj swoje kocie gadżety.
Nazbierało się ich sporo przez lata i wciąż przybywa więcej... Ale pocieszam się, że są gorsze uzależnienia ;))


Na pierwszy ogień wrzucam biżuterię .

Jednym z moich ulubionych jest wisior z kotem w oknie.

Do bardzo sentymentalnych ozdób zaliczam tę broszkę, przedstawiającą czerwonego kota, bo weszłam w jej posiadanie w przemiłych okolicznościach.
Pewnego dnia, do kawiarni, w której pracowałam, weszła pani z przypiętym czerwonym kotem do szarego swetra. Oczywiście dostrzegłam go od razu i nie omieszkałam powiedzieć, że kot jest śliczny. A pani, nie zastanawiając się długo powiedziała, ze skoro tak bardzo mi się podoba ta broszka to ona mi ją sprezentuje! Oczywiście mówiłam, że nie mogę jej przyjąć, ale moje protesty na nic się zdały i pani była nieugięta. Nie wypadało  mi odmówić :)))
oczywiście zaraz ją sobie przypięłam do swojego swetra:)))











W mojej kolekcji nie mogło zabraknąć  kocich kolczyków. Bo ja w zasadzie jestem uzależniona od kolczyków, mam ich chyba ze 100 par ;)
Chociaż ostatnio, jak to ja, te kotki z prawej strony przerobiłam na zawieszki do kluczy ;)

























A niedawno nabyłam drogą kupna ten koci zegarek w postaci wisiorka i pierścionek z czarnym kotem.







A do zakupu pierścionka dostałam jeszcze gratisowo dwie kocioczarne,  szklane broszki :)








Jednym z moich ulubionych kocich gadżetów jet koszulka, którą zakupiłam kiedyś zupełnie przypadkiem. Pewnego dnia wyszłam rano z domu za ciepło ubrana. W ciągu dnia zrobiło się tak potwornie gorąco, że nie dało rady wytrzymać w swetrze. Musiałam więc dokonać spontanicznego zakupu czegoś w czym nie byłoby mi za gorąco i tak kocia koszulka trafiła w moje posiadanie ;)


A skoro jesteśmy w tematyce koszulek to dziś postawiłam sobie jedną namalować we wzór, który stworzyłam niedawno na torbie.
Lucek  oczywiście  musiał wszystko kontrolować. I, jak widać,  koszulka przypadła mu do gustu, bo postawił ją sobie przywłaszczyć ;))


Resztę kocich gadżetów zaprezentuję innym razem żeby Was dzisiaj nie zanudzić!

A co słychać u Gacka? Wyleguje się na słoneczku, na balkonie, albo okupuje fotel w pozycji horyzontalnej ;))






Jeszcze na koniec serdecznie dziękuję za wyróżnienie, które otrzymałam od Brujity! :))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...