Kiedy pojawił się w moim domu Lucek na ogół z roślinami
obchodził się dość ostrożnie. Kilka razy, oczywiście, zdarzyło mu się zrzucić jakąś
doniczkę, ale wiem, że nie było to jego celowe działanie tylko czasem doniczka
stała na jego drodze i nie chciała ustąpić miejsca kotu;) Ale na co dzień Lucek
żył z kwiatkami w zgodzie, uważnie lawirując między roślinami. Początkowo rozkopywał
ziemię z doniczek, ale całe szczęści szybko z tego wyrósł.
Jedyny kwiatek, który ucierpiał przez Lucyfera to moja kalatea
(na poniższym zdjęciu). Kiedy Lucek był mały, miał jakieś 3-4 miesiące,
postanowił skoczyć z regału na komodę, na której stał ów kwiatek. Doniczka
znajdowała się w kąciku, a reszta komody była do dyspozycji kota. Widziałam jak
młody waha się przed skokiem… w końcu zdecydował się i… wylądował w samym
środku kwiatka…
Kalatea przeżyła, ale jej stan pozostawiał wiele do
życzenia… po skoku ocalała połowa roślinki. Ale dzielnie walczyła i powoli
odzyskiwała dawną kondycję.
Aż nie pojawił się w naszym domu Gacek – ogrodnik
amator;)
Początkowo, tak jak Lucek, Gacenty grzebał tylko w ziemi z
doniczek. Było to nieco uciążliwe, bo po kilka razy dziennie musiałam zamiatać.
Niestety zdarzało się, że Gacek kopał w doniczkach tak zapamiętale, że nie
tylko ziemia kończyła na podłodze, ale również kwiatek z doniczką… Tego dnia na ziemi wylądowały w sumie trzy
kwiatki. Ofiarami padły dwie doniczki i kalatea, która cudem przetrwała skok
Lucka. Ataku Gacka niestety nie przeżyła…
Tak wyglądało drzewko 3 tygodnie temu... ...a tak wygląda dziś... |
*******
P.S. Z ostatniej chwili!Postanowiłam przestawić nieszczęsne drzewko do sypialni na półkę. Nic to, że tam kiepskie światło... Lepsze to dla roślinki niż kocie łapki i ząbki. Zastawiłam nawet doniczką z kaktusami.
Po kwadransie słyszę brzęk. Wpadam do sypialni a tam kaktusy na łóżku i za łóżkiem...
Jakie ja mam szczescie z Miecka! Zupelnie jej kwiatki, ziemia, czy inne listki i galazki nie interesuja. Ma swoja kocia trawe, ktora podskubuje jak koza, a ja mam swiety spokoj. Dotychczas udalo jej sie stluc jedna doniczke, kiedy zwiewala z parapetu popsikana przeze mnie woda. Reszta kwiatkow jest bezpieczna.
OdpowiedzUsuńA ja rozwazam dokocenie sie! Bede musiala sie bardzo zastanowic: nowy kot czy bezpieczenstwo roslinek, bo gwarancji zadnej nie mam, ze bedzie tak grzeczny jak Miecka.
O, co ja słyszę! (tzn.czytam!) A co mąż na dokocenie?
UsuńNo niestety, jak widać nie ma gwarancji, że nowy lokator będzie równie grzeczny jak stary rezydent;)) Ja jednak stawiam na nowego kota, kwiatki najwyżej będę wieszać na ścianach;))
Maz sie oczywiscie nie zgadza, a ja nad nim pracuje i spiskuje z Anka. Trzeba czasu...
UsuńA o dokoceniu juz dawno mysle, niewiele brakowalo, a Gacek wyladowalby u mnie, pamietasz? Dobrze sie jednak stalo, bo juz bym kwiatkow nie miala, a tak, psoci u Ciebie he, he, he!!!
Ty mi się tu nie śmiej, bo nie wiadomo jaka Tobie się trafi mała futrzana cholera!;))
UsuńTrzymam kciuki żeby spiskowania przyniosły piękne miauczące efekty:)))
A to łobuziak!... U mnie jest bardzo mało kwiatków, bo Mały Kot nadal rozkopuje ziemię, a dodatkowo, gdy chce zwrócić na siebie uwagę to się "bawi" gałązkami i listkami jak Gacek... ;). Ale co tam ;).
OdpowiedzUsuńNiestety, trzeba się z tym liczyć przy zwierzakach. Tak jak z podrapanymi meblami ;))
UsuńU mnie teraz też jest mniej roślin, niż było kiedyś. Jest kilka kwiatów na ścianach, poza zasięgiem łapiszonów :)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj zamienię drzewko szczęścia na miejsca z dużym kaktusem. Zobaczymy co Gacek na to;)
UsuńTak to już jest z kotami...moje kwiaty doniczkowe też nie mają łatwego żywota... Jak to mówią - albo zielony busz, albo...koty:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od mojej bandy!
Asia
Ja cały czas liczę po cichu, że Gacek z tego wyrośnie;))) Mam nadzieję, że nie są to pobożne życzenia;)
UsuńPozdrawiam również:)
Najlepiej mu zmienić miejsce (drzewku, oczywiście), bo choć ma twardy żywot, to chyba nie aż tak twardy.
OdpowiedzUsuńU mnie parapety opróżnione, ale nie dlatego, że Songo zrzucał kwiaty, ale dlatego, że to są jego miejsca do spania i wyglądania na świat:)
Ninka.
Ninko, miejsce zmieniałam... okazało się to jeszcze gorsze dla moich kaktusów i łóżka... Uzupełniłam swój post o dodatkową relację;)
UsuńKasiu, dokładnie to samo działo się kilka lat temu z moim drzewkiem szczęścia, a miałam jedno takie mniej więcej dwa razy jak Twoje. Dziś już tylko wspomnienie po nim zostało, ale niezupełnie z winy kotków, trochę i ja je zaniedbałam, przyznaję się. Chyba najlepszym wyjściem jest rzeczywiście, jeśli to możliwe, ustawienie go w innym miejscu. To kruchutka roślina, łatwo jej utrącić listek, a nawet całą gałązkę. A wiadomo, jak to podziała na kota, taka utrącona cząsteczka, zwłaszcza jeśli się ją pacnie łapką. Sama rozkosz! Patrząc na Twoje zdjęcia, przypomniałam sobie, jak to i u mnie bywało. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Twoje skarby. :)
Ja się przyznam, że swoje też odrobinę zaniedbałam, ale nie aż tak bardzo;)
UsuńKwiatek przestawiłam, ale okazało się niezbyt szczęśliwe rozwiązanie juz po kwadransie... Uzupełniłam post relacją z tego zajścia...
Pozdrawiam również:)))
Ojeju, skąd ja to znam! :) Teraz to w zasadzie koty aż tak strasznie nie demolują kwiatów. Za to Leśna swoim nieustannie merdającym ogonem tak spostponowała rośliny stojące w doniczkach na podłodze, że jeśli się nie podźwigną na wiosnę, biedaki, to już chyba się z nimi pożegnam - bez większego żalu, bo jednak zdecydowanie wolę Lesię niż te rośliny. :)
UsuńJa też to znam. Ile to razy Sam strącił ogonem kubek z kawą z niskiego stolika... ;)
UsuńNo to nie nudzisz się.....Powodzenia>>Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńOj nie nudzę się ;)) Pozdrawiam:)
UsuńAle ogrodnik z tego Gacka. Każdą roślinką się "zaopiekuje", nawet kaktusem! :P :P :P
OdpowiedzUsuńTia... chyba wyślę go do szkoły ogrodniczej... ;)
UsuńNo ładnie zmolestowany kwiatek :P Mój Kitek jedynie leży pod naszymi dracenami niczym pod palmami :P
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do nas- kitulek.blogspot.com blog naszego kocura perskiego.
Mój starszy kotek też preferuje leżenie przy kwiatkach, za to mały został zapalonym ogrodnikiem;)
UsuńA na bloga zajrzę:)
O matko z córkom, ty to masz urwanie głowy! Ja nie mam za dużo roślin, tylko trzy, z czego dwie stoją w miejscu niedostęnym a trzecia... no tą to już się zainteresowała Migusia, ale dlatego że muszki się w niej zalęgły i było na co polować! Nie mogę do dziś tego cholerstwa wyplenić, jeszcze mi się przeniesie na pozostałe roślinki.
OdpowiedzUsuńDziś mam wyjątkowe urwanie głowy, latam z odkurzaczem i piorę ;)) Całe szczęście więcej jest tych miłych chwil z kotami ;)
UsuńU nas niestety - to samo. Skończyło się porozdawaniem naszych roślin znajomym i teraz mamy tylko 3 (!) kwiatki w domu, które poupychałam w niedostępne kotom miejsce, poza jednym fiołkiem, którego regularnie obskubują dziady miauczące.
OdpowiedzUsuńMoże Gacek po okresie "burzy i naporu" też się kiedyś uspokoi jak Lucek, tego Ci życzę Kasiu :-)
Ja już nie mam gdzie upychać. Jak to będzie nadal trwało to zrobię jakieś półki na ścianach ;)
UsuńTeż liczę, że Gacek z tego wyrośnie:)
U mnie było podobnie jak przyniosłam dwa 3-miesięczne koty do domu. Jak nie jeden majstrował przy kwiatach to drugi. Lawirowały na parapecie między doniczkami, raz po raz coś zrzucając. Zresztą właziły wszędzie gdzie tylko dojrzały jakąś roślinę. Ile to doniczek poszło w cholerę? Najgorzej było z wykopywaną ziemią. Ja wpadłam na pomysł taki, że wsypałam kamienie ozdobne na wierzch. Tego nie dawały rady wykopywać, chociaż czasem jakiś kamień latał po pokoju :)
OdpowiedzUsuńKiedyś kilka razy nawet biednej Juce się dostało... wszak liście były fajne do szarpania pazurkami. Z kwiatami na balkonie to była trauma.. nie szło tej dzikiej bandy upilnować. Ja już miałam łzy bezsilności w oczach :) A były takie zapamiętałe w tym co robią, że w życiu bym nie uwierzyła, że z tego wyrosną. Ale wyrosły!!! Chyba jakoś w ciągu 1 roku. Już nie muszę zamykać przed nimi pokoju gdzie stoją kwiaty. Letnia roślinność na balkonie też już nie jest taka atrakcyjna jak kiedyś . Ufff :) Mam nadzieję, że Twój mały szkodnik też niedługo dojrzeje :)
Też mam nadzieję, że to niedługo minie;)
UsuńNiestety tak to jest, że maluchy potrafią narobić szkody w domu.. ale i tak je kochamy;)
Biedne kwiatki...ale nie mogłam opanować się od śmiechu, szczególnie jak zobaczyłam foto Lucka między kwiatem a szklanką i foto drzewka szczęścia przed i po :)
OdpowiedzUsuńJednym słowem, wśród tych wszystkich kwiatów zwierzaki czują się jak w dżungli i harcują jak dzikie małpki:P
Pozdrowienia!:))
Dzisiaj to mam dosyć tej małej małpki i najchętniej to odesłałabym go do Anki Wrocławianki!;)
UsuńChociaż nie... za bardzo go kocham;)
Czy aby Gacuś się nie ukuł kaktusem, biedaczek słodziutki? :)
OdpowiedzUsuńTy nie bądź taka cwana, bo jeszcze odeślę do Ciebie z powrotem tę małą cholerę! ;P
Usuńno taaaak:( w tym towarzystwie to tylko Gacek zna się na ogrodnictwie:tak pięknie"prześwietlił"drzewko szczęścia,teraz promyki słoneczne dotrą do każdego listka...:)))
OdpowiedzUsuńMoże on zna jakieś specjalne techniki ogrodnicze, o których ja nie mam pojęcia? Może jakaś specjalna wiosenna pielęgnacja kwiatka?;)
Usuń;-)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńPrzepraszam... nie śmieję się z Ciebie w żadnym wypadku ale... śmiechu powstrzymać nie potrafię... Generalnie dobrze jest wiedzieć, że nie tylko ja mam kocio-kwiatowe problemy ;-)))
Moja Venus zawzięła się tak swego czasu na orchidee... piękna - fioletowa...Nie wiem czy nie podobał jej się kolor czy kwiatek sam w sobie... codziennie sprzątałam go z podłogi ;-))) Nie chciałabym Cię martwić ale... kwiatek jest już tylko wspomnieniem ;-)))
Boję się pomyśleć co by się działo w moim domu jak Gacek byłby jedynym kotem i nie szalałby z Luckiem! Chyba rozniósłby mi mieszkanie! ;))
UsuńNie miałaś kłopotów z tym, żeby zwierzaki się polubiły, to okazało się że Gacuś - szkodnik. Myślę jednak, że żaden kwiatek nie zastąpi przyjemności obcowania z domowymi pupilami. Wszystkie trzy mordeczki są przesympatyczne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPs. Niestety, większość domowych roślin doniczkowych jest dla kotów niebezpieczna, np. difenbachia może bardzo poważnie zaszkodzić.
http://www.cats.alpha.pl/roslinytrujace.htm
Masz rację... Nie może być idealnie w każdej dziedzinie;) Musze odpokutować idealne stosunki między zwierzęce:)
UsuńJa mam w domu tylko jednego szkodliwego kotów kwiatka, ale do niego nie mają żadnego dostępu:)
Trafiłaś na kota z pasją ogrodniczą ;)
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby miał np. pasję do sprzątania ;))
UsuńJoan: Buuu.... :( Mam nadzieje, ze wyrosnie z tego.
OdpowiedzUsuńJoan, ja też mam taką nadzieję! A jak nie to przywiążę do nogi od stołu! ;)
UsuńKwiatkowego szkodnika można zniechęcić układając w doniczce skórki cytrusów - koty nie lubią tego zapachu i obchodzą roślinę szerokim łukiem. U mnie się sprawdziło - mam podobną do Gacka Lotkę ogrodniczkę.
OdpowiedzUsuńSposób na wykopywanie ziemi - można wysypać w doniczce keramzytowe kamyki, do kupienia w marketach budowlanych.
Fajne te zwierzaki, czytam od dawna. Gacek dobrze trafił:)
Monika
Na razie drzewko przestawiłam. Ale jak problemu będa się powtarzać to spróbuję wykorzystac skórkę cytrynową:))
Usuńeh, te kocie zapędy do wykopków... życzę wytrwałości w zamiataniu ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety, mając kotki trzeba się liczyć z ciągłym zamiataniem. Jak nie żwirku to ziemi;)
UsuńAle urwisy ! ;)
OdpowiedzUsuńMój Salem też wygrzebywał ziemię z doniczki, patrzył się czy reagujemy, jeśli nie to łapka wysypywał ziemię na podłogę. A wszystko to o 5 rano żebyśmy już wstawali ;) Teraz się tego oduczył, większość kwiatków oddałam i zostało to, co go nie rusza ;) I nie prowokuje ;)
Lucek też się oduczył więc mam nadzije, że i Gacek z tego wyrośnie ;)
Usuń:-)))
OdpowiedzUsuńNieźle sobie radzi Gacuś ;)))
Sorry za śmiechy ,ale ja to już wiele lat temu przerabiałam i kwiatków raczej nie mam ;))
Porozdawałam zanim życie straciły :-D
Ja się wszystkich kwiatków na pewno nie pobędę! Prędzej ogrodze je drutem kolczastym!
UsuńA tak naprawdę to liczę na to, że Gackowi to molestowanie kwiatków przejdzie z wiekiem ;)
U mnie ostał ino jeden kaktus /widoczny w ostatnim poćcie/ ale i on ma popodgryzane kolce :-)))
OdpowiedzUsuńNo to Twoje kociska to niezłe są skoro ogryzają nawet kaktusy! ;)
UsuńMały ogrodnik :-) U mnie kwiatki nie mają szans - i z kotami i ze mną. Wczoraj kupiłam sobie sztucznego kwiatka w Ikei - on powinien przetrwać :-)
OdpowiedzUsuńKotki to i ze sztucznym kwiatkiem mogą się rozprawic ;))
UsuńNic to-jak mawiał Pan Wołodyjowski:)Ale trzymam kciuki za Twoją cierpliwość i małego psotnika:):)
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście kwiatki się trzymają. Tylko jak Dyńcia była mała zrobiła sobie kuwetę w skrzyni z kwiatkami na balkonie :) Skrzyni już nie ma i mam spokój:D
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze dorzucić, że moje drzewko szczęścia mimo obcieranek żwawo rośnie :D Zapraszam do siebie po wyróżnienie http://pieskieszycie.blogspot.com
UsuńPięknie dziękuję za wyróżnienie!:))
UsuńKażdy kot jest inny, nigdy nie wiadomo jaki nam się trafił. Wszystko wychodzi z czasem :D Też miałam takie sytuacje, więc niestety tam, gdzie przebywa Frugo najczęściej, kwiatków nie ma na parapecie. Tym na podłodze wielkim, na szczęście daje spokój :) A w pokojach, gdzie przebywa rzadko, lubi głównie spać, nie skakać po parapecie- ulga...:D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twój z tego wyrośnie jeszcze.. :P
Wow, to to wpis dla osób o mocnych nerwach ;) Ładny destruktor Ci rośnie :) Krajobraz jak po przejściu huraganu. Ja nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym miała tyle roślin w domu.
OdpowiedzUsuń