niedziela, 23 lutego 2014

głupota ludzka nie zna granic

Miałam dzisiaj pisać o czymś zupełnie innym, ale życie lubi pisać swoje scenariusze...
Otóż wczoraj, po późnym śniadaniu, postanowiłam udać się na zakupy. Ledwo zdążyłam zejść na dół a kątem oka zobaczyłam przy rynnie coś białego. Kto zgadnie co? Tak, tak młodziutkiego koteczka, który siedział skulony i pomiaukiwał. Powiedziałam do niego: kiciunia, a on mi odpowiedział miau. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka w głowie! Po pierwsze u nas wszystkie osiedlowe są wysterylizowane więc żaden maluch nie powinien tutaj sam się pałętać! A po drugie dziki kotek by uciekał... Natychmiast podeszłam do tej skulonej biedy i niewiele myśląc zadzwoniłam do Alicji (mieszkającej w moim bloku), która przygarnęła Leeloo, też znalezioną na moim podwórku. Zapytałam czy nadal myśli o rodzeństwie dla swojej koteczki;)) Tak jak myślałam Alicja, nie zastanawiając się nawet chwili, kazała mi przynieść kotka na górę. Tak to już jest, że jak uratujesz jednego kota to nie możesz przejść juz obojętnie obok innego potrzebującego pomocy... ;) Po drodze spotkałam jeszcze dwie sąsiadki, które mówiły, że ten kotek prawdopodobnie spadł komuś z balkonu, bo widziany był jak chodził po barierce... Znacie moje poglądy na temat niezabezpieczonych balkonów! Nóż mi się w kieszeni otwiera kiedy o tym myślę! Jednak, dla przyzwoitości, nakleiłam na drzwiach wejściowych do bloku, że znalazłam kotka. Po dwóch godzinach odezwał się telefon od właścicielki, która, jak się okazało, wyszła z domu i zostawiła otwarty balkon. Na moje zapytanie czy nie uważa, że to trochę nieodpowiedzialne odpowiedziała, że przecież do tej pory kotka (bo to była koteczka) była grzeczna! Po chwili rozmowy okazało się, że kotka spadła z szóstego piętra! To cud, że jej się nic poważnego nie stało. Naprawdę miałam ochotę nie oddawać tej dziewczynie kociaka, ale jej młodszy brat strasznie się zdenerwował tym co się stało z kicią i nawet zwrócił siostrze uwagę, że mówił, że to niebezpieczne. Cóż, okazuje się, że czasem dzieci wykazują więcej rozsądku i empatii niż dorośli. Oczywiście pouczyłyśmy z Alicją właścicielkę kota, że mogło to się skończyć o wiele gorzej, że takie zachowanie jest nieodpowiedzialne i, że należy zabezpieczać balkon. Miejmy nadzieję, że nas posłucha i nie narazi więcej kotki na niebezpieczeństwo. Trzymam też kciuki, żeby się nie okazało, że kicia ma jakieś obrażenia wewnętrzne.
Niestety nie mam mam żadnych zdjęć koteczki, bo w domu siedziała cały czas za kanapą a ja nie chciałam jej stresować dodatkowo robieniem zdjęć na bloga ;)

***************

A teraz z innej beczki. Kilka miesięcy temu postanowiłam zrobić filcową broszkę przedstawiająca kocimordkę. Broszkę zrobiłam, a i owszem, ale nie podobał mi się wyraz kociego pyszczka więc wyrób trafił do szuflady. Ale w zeszłym tygodniu stwierdziłam, że marnuje się szufladzie ten kawałek filcu i oddałam go moim kotom, które kochają wełnę, do zabawy. Oczywiście najbardziej zainteresowany był Gacek! Niestety nie nacieszył się filcokotkiem zbyt długo, bo wystarczyła chwila nieuwagi i zjadł go Sam... ;))
Ale chwile radości udało mi się uwiecznić na filmiku:)



niedziela, 16 lutego 2014

halo, halo, jest tam kto?

Pytanie z tytułu jest w zasadzie skierowane do mnie, bo wiem, że wielu z Was zastanawiało się co się u mnie dzieje i dlaczego zniknęłam z blogowego świata. Pewnie wiecie, że przez ostatnie miesiące szukałam pracy i jest to dla mnie nowe doświadczenie, bo ostatni raz zdarzyło mi się to zdarzyło 16 lat temu ;) Brak jakichkolwiek efektów w tej materii wysysa z człowieka energię. Nawet brakowało mi siły na komentowanie Waszych blogów. Czytałam wszystkie regularnie, ale wykrzesanie sensownego komentarza było ponad moje siły. Zwierzaki w tym czasie zapadły w sen zimowy i nie dawały mi żadnej inspiracji do pisania. Nawet nie robiłam w tym czasie zdjęć, bo ileż można fotografować śpiące koty?

A potem... poszłam do pracy. Tak, tak, od trzech tygodni pracuję i... Mój organizm doznał szoku! ;) Przez pierwszy tydzień wracałam do domu nieżywa. Teraz powoli wracam do normalności. Zresztą czuję w kościach, że wiosna idzie, dni stają się dłuższe a słońce coraz częściej zagląda w okna a to dodaje energii!:)
Ostatnie miesiące sprawiły, że wiele myślałam o swoim życiu i o tym co chciałabym robić i stwierdziłam, że byłabym najszczęśliwsza pod słońce gdyby udało mi się zarabiać fotografując koty. Oczywiście pewnie nie jest to zbyt realne, ale hobbystyczne fotografowanie kotów daje mi ogromną przyjemność. Postanowiłam więc moje kocie portrety zamieścić na stronie KOTland na facebooku, którą stworzyłam już wcześniej do prezentacji mojego rękodzieła. Zamieściłam tam, do tej pory 110 kocich portretów, zarówno Lucka i Gacka jak i zaprzyjaźnionych kotów. Zapraszam więc wszystkich chętnych do oglądania i polubienia strony  TUTAJ :))


No, ale dosyć o mnie! To w końcu blog o zwierzakach więc zaprezentuję kilka świeżych, premierowych zdjęć, zrobionych wczoraj.





Sam o dziwo tez się dał uprosić i zapozował do dwóch zdjęć ;)



Wszystkie moje futra mają się dobrze i są zdrowe. Mam nadzieję, że teraz przełamałam już ten marazm blogowy i będę tu częściej zaglądać i pisać :)) Mam również nadzieję, że nadal będziecie chcieli śledzić losy mojej świętej trójcy! ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...