W ostatnią sobotę minęło pół roku odkąd Gacuć dołączył do naszej rodziny. Jego adaptacja w nowym domu przebiegła bardzo pomyślnie, jednak relacje ze zwierzakami i ze mną dojrzewały powoli.
Gacuś błyskawicznie nawiązał kontakt z Luckiem natomiast przyjacielskie relacje z Samem rodziły się dość długo. Początkowo traktował psa z wielkim dystansem. Nie nazwałabym tego strachem, ale Gacek nie pozwalał sobie na czułości z tym 20-kilowym szczekaczem. Zresztą osobiście mu się nie dziwię, bo Sam jest zwierzęciem mocno nadpobudliwym i dość głośnym dlatego mały szkrab starał się nie wchodzić mu w drogę i omijał go szerokim łukiem. Nie było mowy, żeby Gacek go zaczepiał. Jednak minęło pół roku i młody pozwala sobie na zabawy psim uchem lub ogonem a nawet zdarzyło się, że chłopaki dali sobie buzi ;)
Strasznie miło jest obserwować tę zmianę w zachowaniu zwierzaków. Teraz obydwa koty trykają z Samem baranka:)
Moje nawiązywanie relacji z Gaculkiem też nie było tak szybkie jak w przypadku Lucka. Dla niego od samego początku byłam mamą natomiast z Gackiem nawiązywałam więź znacznie dłużej.
Napisałam kiedyś Ance Wrocławiance, że przez pierwsze dwa miesiące nie kochałam Gacusia tak mocno jak Lucka. Oczywiście, że mnie zauroczył ten kiciuś, był kochany, wchodził na kolana, ale mnie całkowicie ignorował. Uwielbiałam go, ale to nie była miłość. Przez dwa miesiące Gacek nie reagował absolutnie na moje wołania! Ignorował swoje imię i różne inne kicikici. Dla niego najważniejszy był Lucek. Oczywiście nie miałam do niego pretensji, bo najważniejsze było to, że się dobrze u mnie czuł. I nie miało znaczenia czy za moją sprawą czy za sprawą Lucka. Ale ja wiedziałam, że on też mnie jeszcze nie kocha. Tulił się, bo to był mały kotek, który potrzebuje dużo czułości. To się zmieniło po jakichś dwóch miesiącach. Ja dopiero wtedy poczułam, że Gacuś mnie pokochał i mogłam całkowicie mu odwzajemnić to uczucie.
Dla mnie to bardzo ciekawe doświadczenie w jak różny sposób buduje się relacje ze zwierzakami.
Relacje Gacka i Lucka też uległy zmianie. Początkowo młody naśladował Lucka na każdym kroku i nie odstępował go na krok. Teraz widać, że dorósł i zaczyna być całkowicie niezależny.
Ale dalej sypiają razem, choć już nie tak często jak wtedy kiedy Gacuć był malutki.
Sprawia mi ogromą radość obserwowanie relacji między zwierzakami. W najśmielszych marzeniach nie sądziłam, że wszystkie nawiążą ze sobą tak dobry kontakt.
A na deser przedstawiam jeszcze kilka zdjęć Gacka z ostatnich dni. Zrobił się z niego młodzian. Po tym mały szkrabku nie ma już śladu i dziś Gacek waży 4,5kg.
Zgodzę się z Tobą w 100% obserwowanie relacji pomiędzy zwierzakami jest fantastycznym zajęciem i bardzo mnie zaskakuje, zwierzaki są takie szczere wobec siebie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Obejrzałam kiedyś filmik składający się z przytulonych zwierzaków różnych gatunków. I to właśnie po tym filmiku zdecydowałam się wziąć najpierw jednego kotka a potem drugiego. I to były jedne z lepszych decyzji w moim życiu:)))
Usuńoboje mieliście wielkie szczęście, ze trafiliście na siebie.
OdpowiedzUsuńa sam wygląda na spokojniutkiego psiaka!
życzę wam jak najlepiej:)
To prawda Ewo, mieliśmy wiele szczęścia:)))
UsuńA moi nigdy nie śpią razem. Czasami obok siebie, ale nigdy razem. A tak bym chciała...
OdpowiedzUsuńNa to nigdy nie mamy wpływu... :(
UsuńU mnie koty nigdy nie śpią razem, więc tych relacji to ja Ci trochę zazdroszczę ;) Gacek może i urósł trochę, ale nadal jest bardzo kochany ;)
OdpowiedzUsuńOj, nawet bardziej kochany :))) Ten kociak skradł moje serce na całe go :)
UsuńAle ten czas leci. Zdawać by się mogło, że Gacek niedawno zamieszkał z Wami, a to już pół roku.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się zgraliście wszyscy, a Gacuś wyrósł na pięknego kocurka :)
To prawda, czas pędzi jak szalony, po kotach widać ;)
UsuńŚwietnie się dogadują twoi pupile, u mnie też na szczęście jest wszystko w porządku. Ale mam tylko dwa koty:) Niedawno zaczęłam o nich pisać, jak czas pozwoli to zapraszam do mnie:) pozdrawiam:P
OdpowiedzUsuńZajrzę na pewno :)))
UsuńJoan: Super zdjecia.
OdpowiedzUsuńPrzy dwóch zmiękłam jak gotowany makaron - to z tą łapką, co wyglada jakby się zastanawiał nad jakąś transakcją i w doniczce, jak nasze łobuzy :D
OdpowiedzUsuńNapisałaś o czymś ważnym, a jednocześnie nie do końca uświadamianym - można kota przygarnąć, wziąć odpowiedzialność, a... własnie, nie pokochać. Może się uda, a może nie - to ruletka. Wam się udało i tak jest łatwiej...
Serdecznosci!
Myślę, że między ludźmi i zwierzakami też występuje pewna chemia. Kiedy ona się pojawia łatwiej pokochać zwierzaka. Kiedy jej nie ma z czasem przywiązanie zamienia się w miłość, a czasem nie...
UsuńJa nie od razu pokochałam Filipka. Po stracie Figi nie chciałam innego kota ,a jak już to miał być identyczny jak tamten ...
UsuńA tu mi przywieźli biało-szarego wypłosza z pognicionymi wąsami ,krzywymi łapami i z oczami które nie były takie jak tamte ...(
Byłam zła i chciałam żeby wrócił skąd przyszedł ;)
Ale córcia zawalczyła , a ja się zgodziłam na próbę ... Wiem ,wiem byłam podła ;)
Karmiłam ,dbałam i czekałam kiedy gdzieś naleje - żeby mieć pretekst do oddania . A ten maluch ani razu nie nalał ,w ogóle był bezproblemowy .Nie odstępował mnie na krok. Chodził za mną jak cień i gapił się tymi swoimi ślepkami ...
Nawet nie wiem kiedy zakochałam się w nim na zabój :-))
Fajnie, że zwierzaki stworzyły rodzinkę i dobrze się czują w swoim towarzystwie. Gacuś jest przesłodki :)))
OdpowiedzUsuńTo dla mnie największe szczęście, że moje zwierzaki się kochają:))
UsuńTak bardzo mi przypomina Gucia Twój Gacuś że szok ;)) Niektóre pozy i minki - wypisz ,wymaluj Gucio ;))
OdpowiedzUsuńTrochę to trwało zanim go pokochałaś ,ale teraz to zapewne na zabój ? ;))
Wszystkiego dobrego dla Gacka :-)
Ja zawsze jak widzę Twoje dwa łobuzy to kojarzą mi się z moimi:)))
UsuńTo prawda Gacek bardzo powoli kradł moje serce, ale teraz włada nim już całkowicie:)))
Déjà vu :-))
Usuń4,5 kg??
OdpowiedzUsuńTo dwa razy tyle co moja Venus!!!!!!
Przystojniak z niego i łobuz... ale jednak chyba bardziej przystojniak ;-)))
Czasami długo się zdobywa kocie zaufanie ale jak już raz się uda ta sztuka... to na całe życie ;-)))
Pozdrawiam cieplutko i miziajki kudłatej ferajnie zasyłam
A Lucek waży 6kg ;) A Venus to kruszynka, ale też miałam kiedyś taką małą koteczkę:)
UsuńA Gacuś, całe szczęście, wyrósł już troszkę z łobuzerstwa. Przez 1,5 miesiąca nic nie zmalował więc to dobry znak ;)
Również pozdrawiamy :))
Może nie mów głośno... żeby nie zapeszyć...;-)))
UsuńKruszynka, kruszynka...ale w tym jej urok ;-)))
Oho , jaki piękny młodzian z niego wyrósł :-)
OdpowiedzUsuńU mnie koteczki mają rożną wagę...
U mnie też mają różną wagę. Chyba nie ma reguł w kociej wadze;)
UsuńGacek dojrzał, to i miłość dojrzała :). Śliczny młodzieniec :D.
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasem trzeba czasu, żeby uczucie dojrzało ;))
UsuńA ja się popłakałam ze wzruszenia, sama nie wiem czemu, chyba ze szczęścia. Jeszcze tu wrócę, jak mi minie...
OdpowiedzUsuńpatrze i patrzę, Kasiu i nie mogę się nasycić. Dziękuję za ten post, to miód na miej serce :)
UsuńEch, z tego Gacula-rozrabiaki wyrósł taki słodziak-przytulanka, że brak mi słów! Niektórzy pytają czy nie było bliżej kota do wzięcia i czy musiał jechać aż z Wrocławia. A ja po prostu wiedziałam, że to jest TEN kotek:)))
UsuńPiękny młodzian w futro odzian ;-)))
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że tak Wam dobrze razem :-) A przyjaźń Gacka z Luckiem jest naprawdę rozczulająca.
Ciekawe czy kiedyś się doczekam jak koty będą się tak tulić do psa, który jest mało dotykalski ;))
UsuńJak to zleciało! Pamiętam, jak najpierw przeżywaliśmy historię Gacka (wtedy jeszcze "No name") u Anki Wrocławianki, potem jak trafił do Ciebie (jakaż radocha była, że nie trafił do obcych, tylko jakby nie było drugiej zaprzyjaźnionej blogowej rodziny). Gacenty jest mi szczególnie bliski, bo równo tydzień po jego adopcji ja przygarnąłem Morfeusza i byłem równie zaaferowany tym, jak mu będzie w nowym domu, jak go potraktuje Mefisto, itd.
OdpowiedzUsuńHah, tak sobie uświadomiłem, że Gacentego mogliśmy ochrzcić jakimś patriotycznym imieniem, skoro adoptowany 11 listopada :)
O widzisz, z tym imieniem to mi nie przyszło do głowy żeby wymyślić coś patriotycznego, ale za to łatwo mi zapamiętać datę kiedy do nas przybył;))
UsuńPamiętam tez, że martwiłeś się, że Twoje kotki się nie dogadają a teraz proszę, zgrana para kumpli :))
Kiedy sobie przypomnę to nastroszone maleństwo u Anki Wrocławianki, to aż mi się nie chce wierzyć, że to ten sam kot.
OdpowiedzUsuńDwa ostatnie "portretowe" zdjęcia Gacka są rewelacyjne!!!
Ninka.
Mi Gacula nadal wydaje się się malutki, mimo, że jest go prawie 4x więcej ;)) Jeszcze parę miesięcy i będzie już dorosłym kocurem.... Ech... leci ten czas. ;))
UsuńI znów przegapiłam! A takie piękne zdjęcia, Kasiu, cudowne masz zwierzaki! :) A jak ciekawie opisałaś, jak rodziła się więź między nimi samymi i między nimi i Tobą. Gacuś bardzo wyrósł, jest taki wypielęgnowany, zadbany. I te jego różowości! :)
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że to dobrze, że masz tak różnie ubarwione koty, bo na wspólnych zdjęciach ich kontrastowe umaszczenie działa na korzyść. :) I jak one słodko i przyjaźnie wyglądają. :) Nie wiem, dlaczego moje cholery jakoś nie lubią się tak przytulać... :(
Pozdrówka i pogłaski Wam wszystkim. :)
Ja też się cieszę, że oni są tak bardzo różni z wyglądu, Swojego czasu marzyłam o szylkretowej kotce, ale los chciał, że padło na Gacka i teraz nie zamieniłabym go na tysiąc szylkretek:)) I to właśnie ten jego różowy noseczek pokochałam najpierw;))
UsuńZadomowiony na dobre! A jak z psem sobie poczyna!
OdpowiedzUsuńniektóre zdjęcia rozbrajają... :)
OdpowiedzUsuńAleż Gacuś pięknie wyrósł! Przystojniak z niego :-)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa z Was rodzinka :-)))
OdpowiedzUsuńSzuwarek/Gacuś wspaniale rośnie i oby tak dalej :-)
Wielu lat Wam życzę w szczęśliwości .... jak dobrze uratować zwierzaczka i dać mu dom ...