niedziela, 23 września 2012

obudził się tygrys


Jesień wcale nie spowodowała, że mój kot powoli zaczął zapadać w zimowy sen.

Brak upałów i kawałek gumki (nie, nie z majtek!) sprawiły, że w Lucku, moim leniuchu, obudził się tygrys, a właściwie czarna pantera ;)

Podziwiajcie, bo to nie zdarza się zbyt często ;)












środa, 19 września 2012

kociePicie

 Koty mają  w swoim zwyczaju pić wodę z każdego możliwego miejsca byleby to nie była kocia miska.
Nie inaczej jest u mnie. Jak Lucek do mnie trafił dostał  swoją miseczkę na jedzenie i swoją miseczkę na picie, w której dostawał wodę albo mleczko. Właściwie na początku nie były to miseczki, bo wszystkie okazały się za duże do Luckowych rozmiarów, więc za karmidełko robiła filiżanka do espresso a za poidełko mała popielniczka, która się ostała w moim domu ;)
Jak Lucek troszkę podrósł dostał prawdziwą kocią miskę na jedzenie i drugą swoją własną miskę na wodę.  Czas mijał a mi nie udało się zaobserwować żeby mój kot pił wodę ze swojego naczynia. Wody owszem z niego ubywało, ale podejrzewam, że raczej za sprawą procesu chemicznego zwanego parowaniem a nie za sprawą kociego języka.
W międzyczasie Lucek zapałał ogromną miłością do mojego kubka z wodą, który co wieczór stawiam przy swoim łóżku. Do kocich rytuałów należy wieczorne i poranne wskakiwanie na nocną szafkę i chciwe wypijanie mojej wody. W zasadzie ten proceder aż tak mi nie przeszkadzał, bo futrzak nie wypijał mi tej wody dużo i starczało jej dla nas obojga, a ja nigdy nie brzydziłam się swoich zwierzaków. Ale każdorazowe picie z mojego kubka kończyło się moczeniem w środku kocich łap! A względem tego procederu  jestem już mniej tolerancyjna ;) Próbowałam oduczyć Lucka picia z mojego kubka, ale nawet przykrywanie go na noc nie zdało egzaminu, bo cwany kocur co rano zrzucał podkładkę, którą przykryty był kubek, a mnie budził prysznic z otrząsanej z wody łapki. Oczywiście mój kubek nie jest jedynym miejscem z którego Lucek pije bo w końcu w ciągu dnia nie ma w nim wody, a mimo że mój kot bardzo mało pije to jednak zdarza mu się to częściej niż raz na dobę ;)
Kran jak drugim ulubionym źródłem kociego picia. Tuż za nim plasują się naczynia w zlewie, a na szarym końcu psia miska.
Kocia miska z wodą, po kilku miesiącach zarosła kamieniem więc postanowiłam ją całkowicie zlikwidować. Ale cały czas zastanawiałam się jak sprawić, żeby Lucek przestał wkładać swoje łapska do mojego kubka. W końcu wymyśliłam, że skoro on tak bardzo lubi wszelkie kubeczki i szklaneczki to może jako, że jest kochanym stworzeniem i zasługuje na to co najlepsze otrzyma swoją szklankę! I tak się stało. Postawiłam ją z dala od kociego jedzenia, tak żeby jednak Lucek nie myślał, że to jego szklanka , bo w końcu najfajniej pije się ze naczynia pańci ;) I pomysł się sprawdził. Lucek, co rano po swoim śniadaniu biegnie do swojej niebieskiej szklaneczki chwilkę popije a potem pac łapą do środka. Co  prawda nie zlikwidowało to całkowicie problemu  picia z mojego kubka, ale przynajmniej Lucek przestał do niego wkładać swoje paluchy ;)


prysznic z kocich łapek ;)









Sam pozazdrościł kotu szklaneczki ;))



czwartek, 13 września 2012

słodko konkursowo


KONKURS:

Ponieważ lubimy rywalizację i dreszczyk emocji zdecydowalismy się wziąć udział we wrześniowym konkursie organizowanym przez blog Klub Kota Jasna8 pod tytułem: Dziwne pozycje kocie.
Lucek postanowił zaprezentować kocią pozycję na surykatkę ;))
Zapraszamy innych do udziału w zabawie i głosowaniu, które odbędzie się w przyszłym tygodniu. Szczegóły dotyczące konkursu znajdziecie tutaj.
 
 


KOCIE CANDY:
Na innym zaprzyjaźnionym blogu Po prostu koci świat szalenie spodobał nam się przepiękny koci zestaw, który można wygrać!
Lucek zamiauczał z radości a Sam zaszczekał z zazdrości!
Postanowiliśmy sprawdzić czy dopisze nam szczęście podczas losowania tego kompletu śniadaniowego! MIAU :D

niedziela, 9 września 2012

ręce kontratakują


Zawsze się zastanawiałam dlaczego koty nie postrzegają ludzkich dłoni i stóp jako naszej integralnej części. Prawie każdy właściciel kota doświadczył polowania na nogi wystające spod kołdry czy ruszające się ręce. Atak na stopy jestem w stanie zrozumieć bo kiedy poruszają się pod pościelą a potem znienacka wypełzają na zewnątrz kot absolutnie nie kojarzy ich z naszą osobą i całkowicie usprawiedliwiam futrzaki, że polują na te dziwne pięciopalczaste stwory. No, w zasadzie jest to fajna zabawa dla obydwu stron. Oczywiście do czasu  kiedy wykazujemy się należytym refleksem, zdążymy na czas schować nogę i nie dosięgnie jej koci pazur.
 
 
 
Nawet, jestem w stanie zrozumieć atak na nogi w skarpetkach, albo bez (to bywa już mniej przyjemne) , które leżą sobie całkiem spokojnie na kanapie nie otulone kołdrą czy kocem. W końcu nogi są dość daleko od naszej twarzy i kot może nie kojarzyć ich z naszą osobą. Lucek zresztą kocha atakowac skarpetki o czym pisałam tutaj ;)

 

Za to dość zagadkowe wydaje mi się atakowanie przez kota ludzkich rąk. Rozumiem, kiedy my jesteśmy schowani a ręka wystaje zza rogu, albo spod poduszki, wtedy może stać się dla kota znowu obcym pieciolaczastym potworem. W zasadzie każdy mój kot polował na wyciągniętą rękę, ale u Lucka od małego graniczy to z obsesją.
 


 Miałam nadzieję, że z tego wyrośnie, bo wiadomo małe kotki są większymi rozrabiakami, ale niestety tak się nie stało. Kiedy śpię, ręce muszę mieć pochowane pod kołdrą, albo pod poduszką, bo Lucek potrafi podejść i znienacka capnąć mnie w dłoń. Nie robi tego mocno i nie rzuca się z pazurami, ale w czasie spokojnego snu  jest to dość zaskakujące i surrealistyczne przeżycie.
 
 

Właściwie nie da się go pogłaskać od przodu bo kiedy zbliżam dłoń do jego pyszcka natychmiast robi uniki przed atakiem wroga. Oczywiście mizianie jest jak najbardziej akceptowane a wręcz pożądane, ale tylko wtedy kiedy moja ręka znajduję poza zasięgiem kociego wzroku. ;)


środa, 5 września 2012

kiedy byłem małym kotkiem


Od pierwszych dni pobytu Lucka u mnie w domu, kiedy już maluszek pokonał lęk przed psem, stał się kotem przylepką towarzyszącym przy każdej wykonywanej czynności. Kiedy leżałam na kanapie kot był zawsze obok, a czasem zabawiał się w broszkę układając się na mnie i nie przeszkadzało mu nawet to, że z czasem ledwo się już mieścił. Kiedy kładłam się wieczorem do łóżka Lucek natychmiast się pojawiał w pościeli, a jeśli się zapomniał gdzieś w zabawie, wystarczyło zawołać go i natychmiast materializował się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wygodnie rozkładał się na moich nogach i spał tak przez prawie całą noc. Rano niecierpliwie krążył wokół moje poduszki i mrucząc czekał aż wstanę. Jak brałam prysznic słyszał kiedy zakręcam wodę i bezszelestnie wślizgiwał  się do łazienki a kiedy odsuwałam prysznicową zasłonkę czekał pod wanną, żeby zapolować na moje stopy. A kiedy rano siedziałam na tronie, tam gdzie każdy lubi pokontemplować w  samotności, Lucek ładował się na moje kolana i domagał się pieszczot.

I nagle, kiedy nastało lato, Lucek przestał ze mną spać. Wieczorami owszem przychodził do łóżka, pokręcił się chwilkę, na moment nawet układał się na moich nogach a potem wstawał i biegł spać do salonu. Byłam przekonana, że to z powodu upału, wiadomo,  że zwierzaki mniej się wtedy przytulają. Ale z dnia na dzień ustawały po kolei prawie wszystkie jego zwyczaje. Przestał wyczekiwać na moje stopy pod wanną, często kiedy leżę na kanapie Lucek kładzie się na łóżku w sypialni.






Owszem, czasem nadal układa mi się na kolanach i nie unika mojego towarzystwa, ale z mojej przylepki Lucek stał się indywidualistą. Teraz już wiem jak czują się rodzice kiedy dziecko zaczyna się buntować. Jak doznają szoku kiedy nagle nasz malec przemalowuje pokój na czarno i zaczyna słuchać niezrozumiałego ryczenia zamiast bajek na dobranoc! Ciężko pogodzić się z dorastaniem...  ;))


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...