środa, 30 października 2013

scrapnij sobie dżinsem

W 1859 roku Levi Strauss przywiózł ze sobą do San Francisko belę płótna, chcąc ją sprzedać poszukiwaczom złota na namioty. Nie było jednak chętnych. Dlatego Strauss postanowił, że uszyje z płótna spodnie. Zapotrzebowanie na jego mocne, tanie, płócienne spodnie było ogromne. Więc Levi, zamiast poszukiwaczem złota, został krawcem. W latach 60 . zaczął używać drelichu i farbować go na niebiesko. Drelichu używali na spodnie również włoscy marynarze z Genui, którą to nazwę po francusku pisze się "genes", co później przeszło w pisownię  angielską "jeans". I w ten sposób wymyślono nazwę tego niebieskiego stroju. Dla całych pokoleń pożyteczny dżins był ulubionym strojem farmerów, kowbojów i robotników. Potem zapanował on w modzie codziennej i nieprzerwanie króluje on aż do dziś!

Przez najbliższe dwa tygodnie będzie on również panował w zabawie scrapkowej, której teraz ja będę "gospodynią" ;)

Kartkę można zrobić wirtualnie (digital scrapbooking), oraz tradycyjnie - w takim przypadku kartkę należy sfotografować. Oczywiście kartki muszę być kotem w roli głównej! :)


Jak widać dżins króluje również w modzie kociej ;))

Na Wasze prace czekam do 13 listopada.  Gotowe scrapki proszę przesyłać na adres maskotkaipieska@gmail.com
Już nie mogę się doczekać gotowych scrapków i Waszej interpretacji tego "wzoru". 
Prace nadesłane po terminie zostaną również opublikowane na moim blogu:))

Zapraszam wszystkich do zabawy!!


A poprzednim tematem zabawy były kropki. Z tej okazji Lucek chciałby zaprosić wszystkich na herbatkę ;)

A TUTAJ możecie podziwiać wszystkie prace kropkowe :)))


niedziela, 27 października 2013

dobre wieści

Lilu na kolanach w swojej Pańci!
Pamiętacie koteczkę błąkającą się koło mojego bloku,  o której pisałam dwa tygodnie temu? Otóż mam dobre wieści! Osoby, które brały udział w wydarzeniu na facebooku już wiedzą, że koteczka wczoraj wprowadziła się do swojego domu stałego! Ja się ciesze podwójnie a nawet potrójnie! A dlaczego? Po pierwsze i najważniejsze ciesze się, że kicia znalazła dom. Po drugie adoptowała ją moja przyjaciółka! A po trzecie kicia zamieszkała w moim bloku gdzie w zeszłym tygodniu przyjaciółka wynajęła mieszkanie! Czyż to nie wspaniale? Będę mogła odwiedzać tę cudowna kicię, która ma teraz na imię Lilu :)
Teraz już wiem co czuje Anka Wrocławianka kiedy znajduje dla swoich podopiecznych idealny dom. Co prawda ja nie miałam kici na co dzień u siebie, ale emocjonalnie czułam się z nią związana. Zresztą wczoraj miałam okazję z nią spędzić trochę czasu i jest to gadatliwa i ciągle mucząca przylepka. Wystarczy ją zawołać a Lilu od razu biegnie żeby ją drapać pod bródką! :))
A ponieważ wczoraj odwiedziłam ją wracając ze zdjęć nie mogłam się powstrzymać i kotkę też sfotografowałam ;)
A oto kilka ze zrobionych zdjęć.



Będę miała kolejną modelkę! ;))

****************************************
A teraz ogłoszenie!
 
„Kiedy byłem/am małym kotkiem, hej!”

Dwa tygodnie temu Amisia - koteczka Anki Wrocławianki skończyła 7 lat! Z tej okazji dziewczyny (Anka i Amisia) zorganizowały konkurs dla wszystkich kocich właścicieli!

Aby wziąć udział w konkursie należy:

1.  Na swoim:

  • blogu  umieścić post o konkursie oraz zamieścić baner konkursowy na pasku bocznym z linkiem do tego wpisu (wpis o konkursie nie musi być w oddzielnym poście)
  • osoby bezblogowe muszą na swoim fanpejdżu na Facebooku umieścić baner konkursowy z linkiem do tego wpisu oraz krótką notką i przypiąć go na górze swojej strony.
 
BANER KONKURSOWY DO POBRANIA


2. Znaleźć zdjęcie swojego kota, kiedy był jeszcze małym kociakiem, zgodne z tematem konkursu i wysłać na adres: anka.wroclawianka@op.pl. Opisać kotka z tamtego okresu jednym zdaniem.
W mailu należy podać imię kotka oraz link do swojego blogowego lub fejsbukowego wpisu o konkursie.
 
Zgłoszenia można wysyłać od dziś do 10 listopada 2013 do godz.20.00

A więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ!
 
Gacek i Lucek oczywiście biorą udział! Ale nie wiem czy z tymi zdjęciami ;))
 



 

niedziela, 20 października 2013

jesienny Sam

Wczoraj, jak co dzień, przed ósmą zasiadłam z kawą do komputera żeby poczytać zaprzyjaźnione blogi. Zajrzałam do Anki Wrocławianki a jej wpis rozpoczynał się słowami "Wszyscy mają posty o jesieni - mam i ja!" Moim oczom ukazały się piękne zdjęcia i wielobarwność drzew. I wtedy zdałam sobie sprawę, że w tym roku nie zrobiłam jeszcze ani jednego zdjęcia przedstawiającego tę feerię kolorów. Spojrzałam za okno a tam cała jesień spowita mgłą! Wyskoczyłam z łóżka, chwyciłam psa i aparat i pobiegłam na spacer. Musicie mi wybaczyć, bo upolowałam sporo zdjęć ;))
Ale przy okazji udało mi się sfotografować Sama. Ostatnio traktowałam go trochę po macoszemu na blogu i faworyzowałam koty dlatego nadrabiam te zaległości :)))

Zdjęcia prezentuję w kolejności ich robienia.


Ta pani we mgle mnie zafascynowała...









W pewnym momencie Sam postanowił zatańczyć ;)











środa, 16 października 2013

różne różności, trochę smutku i trochę radości



Dzisiaj pozostanę jeszcze w temacie znalezionej koteczki. Wczoraj, razem z jej opiekunką, pojechałyśmy do weterynarza na porządniejszy przegląd kotki, bo cały czas chodziła osowiała, miała wysięk z nosa i bardzo mało jadła, prawie się nie myła. Okazało się , że koteczka cierpi na bardzo zaawansowaną parodontozę  i konieczna jest operacja, żeby poprawić jej komfort życia. Oczywiście się na nią zgodziłam, bo wszystkie dolegliwości  kotki związane są właśnie z bolesnym zapaleniem dziąseł.  Część zębów będzie musiała zostać usunięta. Kilka zresztą już jej wypadło. Ja do niedawno w ogóle nie wiedziałam, że koty mogą cierpieć na taką przypadłość…  Możliwe, że los kotki potoczył się w ten sposób, że właściciel przestraszył się obowiązków związanych z jej leczeniem… Miejmy nadzieję, że po zabiegu jej los się odmieni, bo fizyczne dolegliwości znikną na pewno! Ja jestem dobrej myśli, bo kotka jest teraz pod opieką dobrego lekarza. Wiemy już, że ma około 4 lat .

Dwa dni temu wywiesiłam w okolicy ogłoszenia, że znalazłam kotkę, ale do tej pory nikt się nie odezwał…

 ******************************************

Na dobre rozpoczęła się już scrapcowa zabawa. Pierwszy temat "LIŚCIE" już za nami. Wszystkie powstałe prace możecie zobaczyć TUTAJ. A oto mój obrazek inspirowany jesienią.



                                               Zrobiłam też kilka nowych zdjęć moim zwierzakom.


 Resztę możecie obejrzeć TUTAJ na moim blogu fotograficznym :)

niedziela, 13 października 2013

niektóre koty mają pod górkę

Znów tak się złożyło, że długo nie pisałam na blogu. Najpierw dopadła mnie chwilowa niemoc a kiedy już, już miałam zabrać się za pisanie w moją głowę wdarł się pewien kot i znów nie mogłam zebrać myśli. Ale zacznę od początku.
W sobotę tydzień temu szłam sobie z psem po osiedlu i cieszyłam się ciepłem słońca, bo pogoda tego dnia naprawdę dopisywała. Pod południową ścianą mojego bloku zobaczyłam rudo białego kotka zwiniętego w kłębek, który grzał się w słońcu. To był taki uroczy widok. Ale już następnego dnia i kolejnego zobaczyłam, że ten kotek nie zachowuje się jak typowy zwierzak podwórkowy. Kiedy widział mnie z psem spinał się, ale nie uciekał. Jakby nie wiedział co zrobić. To mnie trochę zaniepokoiło. Od ponad 20 lat chodzę z psami na spacer, w tym czasie da się zaobserwować pewne charakterystyczne zachowania podwórkowych kotów, które widzą człowieka z psem. Oczywiście nie liczę tego kociego kamikadze, o którym pisałam w poprzednim poście ;)



We wtorek rozwiały się wszelkie moje wątpliwości. Rano wybierałam się do dentysty i kiedy wyszłam z bloku stał pod nim biało rudy kotek... Podbiegł do mnie, zaczął się łasić, mruczeć i ugniatać beton! A ja myślałam, że mi serce wtedy pęknie... Chciałam go złapać na ręce i zanieść do moich sąsiadów. I pewnie bym to zrobiła gdyby nie umówiona wizyta u dentysty. Po powrocie do domu co chwila patrzyłam przez okno, ale kici nie było nigdzie widać. Po cichu łudziłam się, że już go nie zobaczę, że ktoś go przygarnął... Następnego ranka spotkałam jedną sąsiadkę, która wcześniej też kotka widziała i powiedziała, że się nie pojawił od poprzedniego dnia. Ale już koło godziny 13, jak siedziałam z przyjaciółką pod blokiem, w pewnej chwili kotek wyszedł z krzaków i usiadł na murku... Stwierdziłam, że to znak i jak tylko skończyłyśmy rozmowę pobiegłam do kilku zaprzyjaźnionych sąsiadów, żeby wzięli kotka jako tymczasa a ja się już wszystkim zajmę. Żeby tylko kicia miała dach nad głową! Cóż, okazało się to trudniejsze niż myślałam... Nikt nie chciał jej przyjąć z otwartymi ramionami co mnie naprawdę zdziwiło! O ja naiwna!;) Ale jedna sąsiadka (psiara z charakteru) dała mi odrobinę nadziei, bo zaproponowała mi żebym zrobiła wydarzenie na fejsbuku i jeśli to nie przyniesie to żadnego skutku to ona weźmie na trochę kotka do siebie. Czym prędzej pobiegłam do domu chwyciłam aparat i zrobiłam kotce (bo wtedy okazało się, że to kotka) zdjęcie.

Wróciłam do domu, siadłam do komputera i zabrałam się do pisania. I wiecie co? Jeszcze tego samego dnia, poźnym wieczorem, znalazła się osoba, która postanowiła wziąć kotkę pod swój dach do czasu aż nie znajdzie się dla niej stały dom! AAA! Teraz tylko trzeba było złapać kotkę, zawieźć ją weterynarza a potem do opiekunki! :)))
Następnego dnia, już z samego rana wyjęłam transporter żeby po południu, kiedy tylko wrócę do domu, zacząć szukać kotki.
Transporter na środku pokoju był na rękę moim kotom, które natychmiast zaczęły wchodzić do niego na zmianę ;)

Ale wracajmy do tematu. Wróciłam do domu kiedy zaczęło już powoli zmierzchać więc nie tracąc czasu, nakarmiłam tylko psa i wybiegłam z transporterem w poszukiwaniu kotki. W gotowości czekała już przyjaciółka, która miała mnie zawieźć z kicią do domu tymczasowego. Zaraz po wyjściu z domu dostrzegłam karmicielkę osiedlowych kotów więc czym prędzej pobiegłam do niej, bo jeśli ktoś może wiedzieć gdzie teraz przebywa kotka to właśnie ona! Pomyślałam, że los mi sprzyja. Pani karmicielka strasznie się ucieszyła, że chcę znaleźć dla kotki domek i okazało się ruda jeszcze przed chwilą posilała się dwa bloki dalej. Poszłyśmy w tamtym kierunku i  kotka odpoczywała leżąc na samochodzie. Uff! Ta pieszczoszka bez problemu dała się złapać.  A do transportera łatwiej było ją wsadzić niż moje koty! Pobiegłam z nią szybko do weterynarza na wstępne badania a zaraz potem kotka została zawieziona do domu tymczasowego.
Za trochę zacznę szukać dla niej stałego domu więc trzymajcie rękę na pulsie żeby mi w tym pomóc bo jestem debiutantką w tej kwestii. Do tego czasu będę donosić co u niej słychać.
Kotka na razie jest osowiała i wycofana. Widać, że tęskni za swoim domem. Jutro jeszcze wywieszę ogłoszenia w okolicy, aby wykorzystać wszystkie możliwości, bo jest szansa, że zaginęła jakiejś starszej osobie, która nie wie jak jej skutecznie szukać. W internecie nie ma po niej śladu...

wtorek, 1 października 2013

przyczjony kot, ukryty pies

Pamiętacie jak dwa miesiące temu na łamach bloga opisywałam przygodę Sama i wyjątkowo odważnego podwórkowego kota, który rzucił się z pazurami na mojego psa? Dla przypomnienia zajrzyjcie TUTAJ

Otóż dzisiaj spotkaliśmy go znowu, ale tym razem byłam na to przygotowana i miałam ze sobą telefon!
Jakość filmiku nie jest powalająca, bo został zarejestrowany telefonem, ale brawurę kota i „odwagę” mojego psa widać dokładnie! ;)))



Tym razem Sam nie dostał po nosie, ale doskonale widać, że zapamiętał poprzednią przygodę z zadziornym kotem i za żadne skarby nie chciał się do niego zbliżyć. Może i mój pies jest nadpobudliwy, ale agresywny nie jest na pewno, no i odwagą nie grzeszy;)))


 ********************************

A w zeszły weekend wykonałam sesję zdjęciową pięciu mieszkańców zaprzyjaźnionego gabinetu weterynaryjnego Uprzejmy Łoś
A oto oni: Mięczysław, Emmanuel, siostry Pixie i Dixie oraz Rudy.


Jeśli macie ochotę obejrzeć więcej ich zdjęć to zapraszam na mojego bloga fotograficznego TUTAJ.

P.S. mam nadzieję, że uda mi się nadrobić komentarze na Waszych blogach.  Zaglądam, czytam, tylko nie mam czasu żeby porządnie skomentować a na odwal się nie potrafię ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...