niedziela, 13 października 2013

niektóre koty mają pod górkę

Znów tak się złożyło, że długo nie pisałam na blogu. Najpierw dopadła mnie chwilowa niemoc a kiedy już, już miałam zabrać się za pisanie w moją głowę wdarł się pewien kot i znów nie mogłam zebrać myśli. Ale zacznę od początku.
W sobotę tydzień temu szłam sobie z psem po osiedlu i cieszyłam się ciepłem słońca, bo pogoda tego dnia naprawdę dopisywała. Pod południową ścianą mojego bloku zobaczyłam rudo białego kotka zwiniętego w kłębek, który grzał się w słońcu. To był taki uroczy widok. Ale już następnego dnia i kolejnego zobaczyłam, że ten kotek nie zachowuje się jak typowy zwierzak podwórkowy. Kiedy widział mnie z psem spinał się, ale nie uciekał. Jakby nie wiedział co zrobić. To mnie trochę zaniepokoiło. Od ponad 20 lat chodzę z psami na spacer, w tym czasie da się zaobserwować pewne charakterystyczne zachowania podwórkowych kotów, które widzą człowieka z psem. Oczywiście nie liczę tego kociego kamikadze, o którym pisałam w poprzednim poście ;)



We wtorek rozwiały się wszelkie moje wątpliwości. Rano wybierałam się do dentysty i kiedy wyszłam z bloku stał pod nim biało rudy kotek... Podbiegł do mnie, zaczął się łasić, mruczeć i ugniatać beton! A ja myślałam, że mi serce wtedy pęknie... Chciałam go złapać na ręce i zanieść do moich sąsiadów. I pewnie bym to zrobiła gdyby nie umówiona wizyta u dentysty. Po powrocie do domu co chwila patrzyłam przez okno, ale kici nie było nigdzie widać. Po cichu łudziłam się, że już go nie zobaczę, że ktoś go przygarnął... Następnego ranka spotkałam jedną sąsiadkę, która wcześniej też kotka widziała i powiedziała, że się nie pojawił od poprzedniego dnia. Ale już koło godziny 13, jak siedziałam z przyjaciółką pod blokiem, w pewnej chwili kotek wyszedł z krzaków i usiadł na murku... Stwierdziłam, że to znak i jak tylko skończyłyśmy rozmowę pobiegłam do kilku zaprzyjaźnionych sąsiadów, żeby wzięli kotka jako tymczasa a ja się już wszystkim zajmę. Żeby tylko kicia miała dach nad głową! Cóż, okazało się to trudniejsze niż myślałam... Nikt nie chciał jej przyjąć z otwartymi ramionami co mnie naprawdę zdziwiło! O ja naiwna!;) Ale jedna sąsiadka (psiara z charakteru) dała mi odrobinę nadziei, bo zaproponowała mi żebym zrobiła wydarzenie na fejsbuku i jeśli to nie przyniesie to żadnego skutku to ona weźmie na trochę kotka do siebie. Czym prędzej pobiegłam do domu chwyciłam aparat i zrobiłam kotce (bo wtedy okazało się, że to kotka) zdjęcie.

Wróciłam do domu, siadłam do komputera i zabrałam się do pisania. I wiecie co? Jeszcze tego samego dnia, poźnym wieczorem, znalazła się osoba, która postanowiła wziąć kotkę pod swój dach do czasu aż nie znajdzie się dla niej stały dom! AAA! Teraz tylko trzeba było złapać kotkę, zawieźć ją weterynarza a potem do opiekunki! :)))
Następnego dnia, już z samego rana wyjęłam transporter żeby po południu, kiedy tylko wrócę do domu, zacząć szukać kotki.
Transporter na środku pokoju był na rękę moim kotom, które natychmiast zaczęły wchodzić do niego na zmianę ;)

Ale wracajmy do tematu. Wróciłam do domu kiedy zaczęło już powoli zmierzchać więc nie tracąc czasu, nakarmiłam tylko psa i wybiegłam z transporterem w poszukiwaniu kotki. W gotowości czekała już przyjaciółka, która miała mnie zawieźć z kicią do domu tymczasowego. Zaraz po wyjściu z domu dostrzegłam karmicielkę osiedlowych kotów więc czym prędzej pobiegłam do niej, bo jeśli ktoś może wiedzieć gdzie teraz przebywa kotka to właśnie ona! Pomyślałam, że los mi sprzyja. Pani karmicielka strasznie się ucieszyła, że chcę znaleźć dla kotki domek i okazało się ruda jeszcze przed chwilą posilała się dwa bloki dalej. Poszłyśmy w tamtym kierunku i  kotka odpoczywała leżąc na samochodzie. Uff! Ta pieszczoszka bez problemu dała się złapać.  A do transportera łatwiej było ją wsadzić niż moje koty! Pobiegłam z nią szybko do weterynarza na wstępne badania a zaraz potem kotka została zawieziona do domu tymczasowego.
Za trochę zacznę szukać dla niej stałego domu więc trzymajcie rękę na pulsie żeby mi w tym pomóc bo jestem debiutantką w tej kwestii. Do tego czasu będę donosić co u niej słychać.
Kotka na razie jest osowiała i wycofana. Widać, że tęskni za swoim domem. Jutro jeszcze wywieszę ogłoszenia w okolicy, aby wykorzystać wszystkie możliwości, bo jest szansa, że zaginęła jakiejś starszej osobie, która nie wie jak jej skutecznie szukać. W internecie nie ma po niej śladu...

27 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki żeby wszystko się udało. Kicia jest bardzo ładna może szybko znajdzie domek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko znajdzie domek, bo jest bardzo miziasta i kochana...

      Usuń
  2. dobrze ze jest taka osoba jak ty na osiedlu :) kicia piekna i wyglada jak czyjas, moze rzeczywiscie sie komus zgubila, mam nadzieje ze to nie kolejna ofiara porzucenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie moja zasługa, tylko tych wszystkich kocich blogów, które czytam i które opiekują się znajdami. To zaraźliwe ;)

      Usuń
  3. Jest rzeczywiscie urocza i nie wyglada wcale na kota ulicznego, raczej na zgubionego, bo nie chce nawet myslec wyrzuconego. Szybko powinna znalezc dom, skoro jest taka przymilna. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona zdecydowanie nie jest kotem ulicznym. Jeśli nie zaginęła jakiejś starszej osobie to ktoś mało skutecznie jej szuka... Ludzie wyrzucają tak dużo zwierzaków, że mnie by to nie zdziwiło... :(

      Usuń
  4. Cudownie, że zainteresowałaś i zaopiekowałaś się kotką :) Miała ona szczęście, że trafiła właśnie na Ciebie :) Trzymam kciuki za domek. Też będę miała uszy i oczy otwarte! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Kciuki, otwarte oczy i uszy bardzo się przydadzą!!! :)

      Usuń
  5. Kasiu, pokazałaś, ze można! Można coś zrobić zamiast tylko się litować. Super!! Wielkie buziaki i wyrazy podziwu! :))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Gosiu. To Ty mi pokazałaś, że można! Że nie można przejść obojętnie. Że jak się zamknie oczy to problem nie zniknie!

      Usuń
    2. I popatrz, Kasiu, jak niewiele trzeba było zrobić, żeby jej pomóc. Ludziom się wydaje, że to takie strasznie trudne, a tak nie jest. Dodatkowo wciąga! Uważaj :)

      Usuń
  6. Brawo Maskotko ! Piękna kicia i dobrze że się nią zajęłaś :-D
    Kciuki za dobry domek ,albo odnalezienie właściciela :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam mocno kciuki za znalezienie dobrego domku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kicia jest piękna. Zwłaszcza że rude dziewczynki są rzadko spotykane. Może faktycznie komuś się zagubiła? Mam nadzieję, że szybciutko znajdzie swoich ludzi :) Trzymam kciuki i wielki brawa dla Ciebie za pomoc koteczce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam nadzieję, ze właśnie ktos obok w bloku sie martwi ze mu kotek zaginął i wszystko dobrze sie skończy.
    Zaimponowałaś mi .... Wrocławianka ma wpływ chyba na nas wszystkich ....;-)))
    Trzymam kciuki .... kocia jest wspaniała ,....

    OdpowiedzUsuń
  10. Będziemy teraz znajdywać koty wyrzucone w lecie... :(... Miała szczęście kotka i oby dopisywało jej nadal!... Mocne kciuki !

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała robota Kasiu. Podziwiam i kłaniam się nisko. No i oczywiście mocno trzymam kciuki za domek dla tej ślicznotki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Śliczna koteczka i dobrze, że jest już zaopiekowana :) Niech znajdzie dobry dom, albo odnajdzie ten dotychczasowy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu, jesteś wielka. Kicia jest przepiękna. Trzymam kciuki za znalezienie nowego lub odnalezienie starego domku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyny odpowiem już hurtem.
    Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Ale wielka wcale nie jestem. Raptem 154 cm ;))) Pamiętajcie, że to nie tylko moja zasługa bo gdyby nie dziewczyna, która zgodziła się wziąć kotkę do siebie to nic by z tego nie było... Był moment, że chciałam żeby ten problem sam zniknął, żebym nie musiała się zająć kotkiem... Ale pomyślałam sobie o wszystkich osobach, która pomogły jakimś kotom. Anka wrocławianka, Amyszka, Ela, Ania Jarmuła, JolkaM i wiele innych. Okazuje się, że każdy może pomóc. Wystarczy chcieć. Niech pamiętają to wszyscy, którzy nie mieli okazji jeszcze pomóc jakiemuś kociakowi.
    Dziękuję bardzo za wasze kciuki. Mam nadzieję, że koteczka szybko znajdzie kochający dom:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Trzymam kciuki.

    Ja Amandowi też wywieszałam ogłoszenia, bo był ewidentnie kotem niemal prosto z domu.
    Ale ogłoszenia następnego dnia znikały z całego osiedla.

    A nie istnieje możliwość, że kotka jest o prostu wychodząca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo wątpię. Już teraz w DT nie ustawia się przy drzwiach. Była brudna. To nie był czysty kotek, który w spokoju może się potem umyć w domu. Poza tym rozmawiałam z karmicielką. Kicia pojawiła się nagle i kręciła już stale po okolicy...

      Usuń
  16. Będę Wam kibicować w znalezieniu stałego domu dla kici! Cudownie, że się tym zajęłaś! :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  17. Oby znalazła kochających ludzi! Bo, niestety, z tego co piszesz wynika, że chyba ktoś ją wyrzucił...

    OdpowiedzUsuń
  18. Mocno trzymam kciuki za Rudeńkę. Może ona się rzeczywiście zagubiła i jej opiekunowie ją odnajdą dzięki Twoim ogłoszeniom. A jeśli nie, to na pewno znajdziesz jej dobre miejsce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczytałam, że podejrzewasz, że ktoś ją podrzucił... Hm, są tacy ludzie. :( Tym bardziej niech się jej odmieni los, koteczce ślicznej.
      Uściski! :)

      Usuń
    2. Jolu, gdzieś tam się łudziłam, że koteczka się zgubiła, ale przeszukałam internet i tam nikt jej nie szuka. Kilka dni temu wywiesiłam w okolicy ogłoszenia, że znaleziono kotkę, w nadziei, że uciekła jakiejś starszej osobie, która nie wie jak jej szukać. I cisza...

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...