Jakoś przez dwa dni od powrotu nie mogłam się zebrać do napisania tego postu bo odwykłam od telewizji i komputera a słowa nie chciały się układać w zdania. Ale ponieważ nie jest to blog o mnie tylko o zwierzakach opowiem o swoim wyjeździe właśnie za ich pomocą :)
Podczas jednego z pierwszych dni mojego pobytu zobaczyłam przez okno ślicznego kotka. Skradał się powoli w zaroślach. Zrobił sobie mały przystanek na moim podwórku. Był pięknym tygrysim buraskiem z jasnym pyszczkiem i oczywiście, nie byłam sobą gdybym się nim nie zachwyciła.
Jednak, kiedy wieczorem wyszłam z psem żeby załatwił swoje potrzeby przed snem, okazało się, że kocur zrobił sobie przystanek nie tylko na moim podwórku, ale również na moi ganku… co wyraźnie dało się wyczuć nosem… I tak, zamiast iść spać, musiałam chwycić za szmatę i szorować ścianę...
Dwa dni później kot zbrodniarz pojawił się ponownie. Wtedy zauważył go także Sam a kocurek jak tylko zobaczył psa czmychnął przed nim na drzewo. Dzięki temu mogłam uwiecznić winowajcę smrodu na moim ganku. Kotek chwilę spędził na gałęzi dębu, co nie dawało psu spokoju, a potem korzystając z nieuwagi Sama czmychnął i pognał kontynuować swoją kocią wędrówkę. Może po tym spotkaniu z psem nie będzie więcej próbował wchodzić do mojego domu i obsikiwać mi ścian ;)
A pewnego wieczoru, kiedy postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza przed snem i wyszłam na podwórko, Sam zaczął się dziwnie zachowywać. Podeszłam zobaczyć co się stało i okazało się, że pod świerkiem znalazł jeżyka! A właściwie nie jeżyka tylko wielkiego jeża. Te zwierzęta mnie zawsze rozczulają a tego jegomościa spotkaliśmy jeszcze raz kilka dni później:) Ja niewiele myśląc skoczyłam szybko do domu żeby tego cudne przybysza uwiecznić :)
W czasie mojego pobytu na wsi, na podwórku pojawiły się jeszcze:
Wiewiórka sztuk jeden. Widziałam jak pomykała ze świerku na dąb.
Synogarlice sztuk kilka, ale zdecydowanie wyróżniało się dwóch samców zabiegających o względy pięknej ichniejszej dziewoi, udającej niedostępną
i kilka sójek.
Niestety powyższych zwierzaków nie udało się uwiecznić bo pojawiały się zawsze w czasie jak leżałam z książką na hamaku i nie chciało mi się wstawać po aparat;)
Ponadto pojawiała się codziennie niezliczona ilość komarów, żuczków i ślimaków.
Po raz kolejny stwierdzam, że mój pies jest wieśniakiem i na wsi czuje się jak w domu! Może do woli wylegiwać się trawie, szczekać na każdego przechodzącego psa lub człowieka i łapać muchy. Psi raj!
A wszystko co ciekawe trzeba oczywiście sprawdzić nosem ;))
I tak minęły piękne dwa tygodnie...
A po powrocie okazało się, że moje zwierzaki postanowiły pozamieniać się rolami. Lucek, który w zasadzie nie miauczy, nie mruczy ani nie wchodzi na kolana, przez ostatnie dwa dni, wymruczał się i wyprzytulał do mnie więcej niż przez ostatni rok. Natomiast Gacek postanowił oprotestować mój wyjazd i przez ponad dobę całkowicie mnie ignorował! Nie mruczał, nie reagował na moje wołania i nawet nie spał ze mną... Ech... a ja tak za nim tęskniłam...
Ale całe szczęście przeszedł mu ten foch i wczoraj wieczorem już obydwa koty zaległy w moim łóżku :)
A tak moje kocurki prezentują po moim powrocie.
Na koniec dziękuję ślicznie za życzenia aby urlop się uda! Było sielsko i błogo! Mam nadzieję, że na kolejny długi wypoczynek nie będę musiała czekać kolejnych 11 lat ;))