Od kilku dni lekko niedomagała mi umywalka w łazience. Jej niedyspozycja związana była oczywiście z moimi koteczkami, które swoimi kłaczkami zatkały nieco odpływ. Cóż, zdarza się u każdego, że co jakiś czas trzeba przetkać, że tak się wyrażę, hmm... rurę ;)
Dbając o bezpieczeństwo zwierzaków i o ekologię kiedy tylko mogę staram używać naturalnych środków czystości. A "najprostszym" sposobem odetkania umywalki jest odkręcenie kolanka i wyczyszczenie rur. Tak też uczyniłam wczoraj. Odkręciłam, wyczyściłam, skręciłam, co już nie było takie łatwe, bo umywalkowe kolanko, jego okolice i cała umywalką są dosyć wiekowe. Kiedy udało mi się dopasować wszystkie uszczelki odkręciłam kran żeby sprawdzić czy nic nie przecieka. O dziwo nie przeciekało.
W całej akcji asystował mi Lucek, bo umywalka jest jego ulubionym wodopojem więc musiał nadzorować przebieg prac i sprawdzać, czy wszystko pozostanie po staremu. Jak tylko skończyłam Lucenty wskoczył na umywalkę, ja odkręciłam mu kran a z kolanka powoli zaczęła kapać woda! Dobrze, że nie usunęłam jeszcze wiadra spod spodu! Woda kapała coraz bardziej aż w końcu przerodziła się w regularny strumyk. Lucek pił niewzruszony aż w końcu pod moim 7 kilowym koteczkiem umywalka się urwała!!!!
AAAAAaaaaAAAAAAaaaaAAAAAAAAAA!!!!!!! %$^&($@%$^%$#
No tak, miało być tylko przetkanie rury a teraz będzie remont prawie kapitalny...
OdpowiedzUsuńTak to jest z remontami ...
No no no 7 kg szczęścia ??
Fajnie Krysiu, że znowu do mnie zaglądasz! Brakowało mi tu Ciebie:)
Usuń:D :D :D :D
OdpowiedzUsuńDzięki za doprowadzenie mnie do łez ze śmiechu.
Myślę, że Lucek chciał Ci delikatnie zasugerować wymianę umywalki na jakiś większy, wygodniejszy wodopój. ;)
No tak, może masz rację, chociaż moja umywalka jest dość duża, bo w czasach, z których pochodzi nie produkowano mniejszych ;)))
UsuńO matko! To dobrze, że nic się nie stało koteczkowi!
OdpowiedzUsuńBędziesz miała okazję wymienić wiekowe kolanko, a może i umywalkę... Widziałam tyle pięknych w sklepie... :))
No tak, to najważniejsze, że kotkowi nic się nie stało. Nawet nie wystraszył się za bardzo. Kolanko już wymienione a umywalka przetrwała;) Z chęcią bym wymieniła na nową i mniejszą, ale ja nie mam szafki pod spodem tylko jest zamocowana do ekranu i musiałabym wymienić ekran na nowy a to już chyba za dużo dla mnie bo dopiero co przeszłam remont kuchni ;)
UsuńNo tak, pewnie często dawał Ci do zrozumienia, że ta umywalka mu nie pasuje, ale nie rozumiałaś....no to znalazł sposób.
OdpowiedzUsuńOj, to ni wina Lucka tylko obluzowanej umywalki! Nie podejrzewałabym o taką przebiegłość ;)
UsuńNienawidzę czyszczenia odpływów! Teraz wszystko jest tak tandetnie wyprodukowane, że rozkręcić to pół biedy ale złożyć to potem do kupy tak by nie ciekło to już dłuższa zabawa. Nic do siebie nie pasuje, gdzie są jakieś normy, gdy rura jest jednej wielkości, a otwór innej, kolanka, uszczelki - wszystko jakby z innej bajki.
OdpowiedzUsuńJa też nienawidzę. O dziwo udało mi się kupić nowy w sklepiku osiedlowym taki, który się dał ładnie szybko skręcić:)
UsuńAle niedawno wymieniałam baterię w kuchni i nie pasowała do otworu w moim zlewie!!!! ;)
Świeża woda zdrowia doda:D
OdpowiedzUsuńTia... bardzo zabawne ;)
UsuńA gdzie zdjecia urwanej umywalki? Odbierasz nam okazje ogladania najciekawszej czesci Twojego posta. Buuuuuuuuu.....
OdpowiedzUsuńMoja droga, myślenie o blogu to była ostatnia rzecz, która mi przyszła do głowy po urwaniu się umywalki! Najpierw pobiegłam do sklepu kupić odpływ, potem montowałam, piłowałam rurkę, skręcałam a dopiero potem jak się okazało, że wszystko udało mi się naprawić, pomyślałam, że to w sumie zabawna historia ;)))
UsuńEgoistka! :)))
UsuńJak nic,trza Kotka odchudzić:)))
OdpowiedzUsuńAle koteczek nie jest jakoś specjalnie gruby, to po prostu duży egzemplarz, po przodkach brytyjczykach:))
UsuńOżeż! Dobrze, że się nie urwała, gdy pod nią gmerałaś i że zatrzymała się na wiadrze. :)
OdpowiedzUsuńUściski i pogłaski!
Jakby mi spadłą na głowę to byłoby kiepsko. Już widzę napisy: zginęła śmiercią tragiczną przygnieciona przez umywalkę ;))
UsuńLucuś 7 kilo??? A nie wygląda!
OdpowiedzUsuńNo wiesz, czarne wyszczupla ;)
UsuńAle się uchachałam aż mnie brzuch rozbolał - Tobie pewnie nie do śmiechu bo masz kłopot :)
OdpowiedzUsuńKłopot już się rozwiązał, nie było aż ta źle ;))
UsuńLucek hydraulik. Nie wygląda na to 7 kilo szczęścia :)
OdpowiedzUsuńLucek jest pół brytyjczykiem więc jest taki ubity i masywny po przodkach:)
Usuń7kg??
OdpowiedzUsuńNa czym Ty go hodujesz?? ;-)))
Hmm... ja też kiedyś zaplanowałam tylko kuchnię przemalować... skończyło się na 2tygodniowym gruntownym remoncie ;-)))
Przynajmniej możesz zaplanować nowy wystrój łazienki ;-)))
Ja mam wrażenie, że on mniej je od Gacka. On jest pół brytyjczykiem, które mogą ważyć i 9kg więc po prostu jest dużym kotkiem :))
UsuńPrzy mojej Venus byłby wielkoludem ;-)))
Usuńale ona z kolei z tych malutkich kotków
Taaak brytyjczyki mają chyba w tyłku kamienie, znam to:D
OdpowiedzUsuńO rany :)! A to miał przygodę :), a Ty przy okazji też.
OdpowiedzUsuńoj biedny pewne się przestraszył...
OdpowiedzUsuńWidocznie umywalka już była obluzowana, Lucuś to wyczuł i się poświęcił, jak umiał ;)
OdpowiedzUsuńTez bym nie powiedziała, że waży 7 kg.
Lucek pewnie stwierdził, że ta umywalka już tu nie pasuje i po prostu trzeba ją usunąć :)))
OdpowiedzUsuńA to z Ciebie Kasiu Pamysłowy Dobromir jest :-) Zazdroszczę, ja do takich spraw jestem lewa, choć majsterkowanie zawsze mi się podobało. Może jeszcze kiedyś, ale na razie zajmuje się tym Grzesiek (w sumie jakbym mu to odebrała, mógłby się poczuć niepotrzebny ;-)
OdpowiedzUsuńPrzygoda z umywalką, brrrr, dobrze, że nie spadła Ci na głowę albo na nogi, no i że Lucek wyszedł bez szwanku, za to teraz może imponować Gackowi: - ech stary, latałeś kiedyś na umywalce? Nie? Chłopie, to co ty wiesz o życiu ;-))))
Pozdrowienia i głaski :-)
PS: Fotki na Twoim drugim blogu fantastyczne!
No i masz babo placek! Rozumiem, że teraz Lucenty bierze się za remoncik???
OdpowiedzUsuńMoże pocieszy Cię udział w moim candy? Może to nie nowa umywalka, ale zawsze coś:) http://pieskieszycie.blogspot.com/2013/08/candy-jak-marzenie-aplikacja-na.html
Po pierwsze jestem pod wrażeniem, że to wszystko robiłaś własnymi ręcami! Po drugie dobrze, że Luckowi nic się nie stało. A po trzecie to trochę przestroga dla mnie bo u nas wszystko na słowo honoru się trzyma /łazienka jeszcze przed remontem/ a pewien łaciaty siedmiokilowy kotek stale włazi do umywalki pić i leżeć :-)
OdpowiedzUsuńU mnie się ostatnio zatkał zlew w kuchni, ale sprawę załatwił mój mąż Oczywiście umiałabym odkręcić i oczyścić co trzeba (choć tego bardzo nie lubię), ale problem okazał się poważniejszy, bo zatkane było gdzieś dalej i bez narzędzi nie dałabym sobie rady. Trzeba było pożyczyć sprężynę do przepychania rur; całe szczęście mąż ma kolegę hydraulika:)
OdpowiedzUsuńSongo też niedawno ważył ponad siedem kilogramów, ale ze względów zdrowotnych trzeba go było trochę odchudzić. Schudł około kilograma i już jest w porządku - on też jest dużym kotem.
wiadomo świeża woda smakuje najlepiej:)
OdpowiedzUsuń