piątek, 12 lipca 2013

powrót do przeszłości

Pamiętacie mój sentymentalny wpis opublikowany jesienią? Dziś postanowiłam sięgnąć jeszcze głębiej w przeszłość.
Ostatnio mam dość sporo wolnego czasu dlatego postanowiłam zabrać się za wszystkie rzeczy, które odwlekałam całymi latami. I tak, realizując ten plan sięgnęłam na pawlacz po stare slajdy z mojego dzieciństwa żeby zaprezentować Wam moje koty, od których wszystko się zaczęło ;))
Mój tata uwielbiał robić zdjęcia, dlatego na pawlaczu było kilkadziesiąt  pudełek ze slajdami więc zanim dotarłam do tych właściwych miałam sentymentalną podróż do mojego dzieciństwa.
Niestety prezentowane zdjęcia są średniej jakości, ale musicie mi wybaczyć, bo mają kilkadziesiąt lat.

Pierwszym kotkiem w moim życiu był Kiciuś. Moja siostra znalazła go pod sklepem na wsi, gdzie spędzałyśmy wakacje u babci. Kotek miał około 2-3 miesiące, ale babcia powiedziała, że nie może  zostać u nas. Moja siostra zamknęła go więc w komórce, bo nie byłyśmy w stanie odnieść kota tam gdzie był znaleziony. Następnego dnia miała przyjechać do nas mama a wtedy na pewno nie zgodzi się żeby oddać kotka. I tak też się stało ;))


Zimę Kiciuś spędzał razem z babcią u nas w Warszawie. Dla mnie był to cudowny czas. Niestety dla mojej mamy pewnie już mniej, bo kot nie był kastrowany i ciągle znaczył teren;) Ale takie to były czasy i nikomu nie przychodziło do głowy, że kota w ogóle można kastrować.
Kiciuś był idealnym kotem dla dziecka, bo pozwalał ze sobą robić prawie wszystko. Nawet woziłam go w wózku dla lalek ;))


Byłam pewna, że ubierałam go jeszcze w ubranka dla lalek, ale nie znalazłam tych zdjęć. Teraz już nie wiem czy po prostu tata tego nie sfotografował czy to tylko moja wyobraźnia... Cóż, chyba już nigdy się tego nie dowiemy.
A tu jeszcze zdjęcia z kolejnego lata na wsi. Ja przez Kiciusia do tej pory mam ogromną słabość do prążkowanych kotów:)


Kolejnym kotem w moim życiu był Rudy. Znaleziony w warszawskiej piwnicy. Rudy był kotem, który się zgubił, albo został wyrzucony, bo nie był już małym kotkiem kiedy go wzięliśmy, ale był oswojony.


Rudy był kotem jeszcze bardziej sikającym od Kiciusia... Niemiłosiernie znaczył wszystko. Łącznie z moim tornistrem szkolnym... Potrafił nasikać do kuwety (notabene, na noc było ich z 5 zostawionych w jego ulubionych miejscach) a potem np. zrzucał z wieszakach, prosto w siki, szaliki i czapki! Albo w łazience tak długo bujał sie na pojemniku na pranie, że ten się przewracał. Wtedy kot ubrania wsadzał do kuwety, oczywiście brudnej kuwety...
Nasikał też kiedyś mojemu tacie do butów i mama pół nocy szorowała te buty, żeby ojciec się nie poznał, bo chyba Rudy musiałby zmienić dom... Nie wiem czym mama wyczyściła te buty, ale tata nigdy się nie poznał ;)


Rudy lato też spędzał na wsi. Niestety obydwa koty nie dożyły sędziwego wieku. Jeden i drugi zaginął bez śladu... Takie to były czasy.

Przeglądając stare slajdy znalazłam jeszcze zdjęcia mojej mamy na spacerze kiedy pojechali wspólnie z tatą nad morze. Nie wiem czy kiedykolwiek je widziałam. Pewnie raz po ich wywołaniu, ale kiedy slajdy stały mało popularne i powoli zastąpiły je negatywy nikomu nie chciało się ściągać rzutnika z pawlacza. Pewnie dlatego te zdjęcia nie utkwiły w mojej pamięci. Patrząc na nie chyba nikt nie ma wątpliwości po kim odziedziczyłam miłość do kotów! :))


A na koniec nie mogę się powstrzymać żeby nie pokazać Wam tych zdjęć! Nie są to fotografie wiążące się z dzisiejszym tematem, nie licząc tego, że również pochodzą z mojego dzieciństwa. Kiedy je zobaczyłam uśmiech nie schodził z mojej twarzy, bo te zdjęcia to dla mnie kwintesencja, radości, wolności i beztroski!
Miłego weekendu! :)))

ta osóbka po lewej to ja, z prawej mój kuzyn ;)

od lewej: mój kuzyn, ja i moja siostra

32 komentarze:

  1. Fajnie tak trochę sobie powspominać :)
    Ja też jestem wychowana ze zwierzętami. Miałam 2 psy i kota. Jest to super sprawa! :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajnie tak powspominać. Zwierzęta, moim zdaniem, świetnie wpływają na rozwój dziecka dlatego każdy powinien wychować się w ich towarzystwie :))

      Usuń
  2. Cala moja przeszlosc jest jeszcze u mamy w Polsce, wciaz sie zbieram, zeby zabrac wszystko ze soba przy okazji odwiedzin, a potem zapominam.
    Moi rodzice nie chcieli sie na kota zgodzic, a psa dostalam dopiero w wieku 11 lat. Miecka to moj pierwszy kot w zyciu.
    Swietna retrospekcja, Kasiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to marzyłam o psie a rodzice nie chcieli się zgodzić. Pierwszego psa miałąm w wieku, 15-16 lat.

      Usuń
  3. Piękne wspomnienia Maskotko! Obydwa koty były piękne i bardzo duże ;)
    A zdjęcie na plaży przypomina mi i moją dziecięcą beztroskę :). Każdy upalny dzień spędzaliśmy nad maleńkim jeziorkiem na naszej wsi, nie było ono za czyste, ale jakoś wtedy to nie był żaden problem ;))) i tam nauczyłam się pływać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też zdziwiłam, że były takie duże i na nowo zachwyciłam się urodą Kiciusia, który ma szczególne miejsce w mojej pamięci:))

      Usuń
  4. nie mam takich kocich wspomnień. w moim domu nie było zgody na kota. psy owszem, ale nie kot. pewne ze względu na to znacznie terenu, tak mi sie coś przypomina.
    za to teraz moja miłość do kotów nie ma granic. staram sie je ratować jak mogę, odrobaczać, odpchlać(?). wprawdzie to koty sąsiadów, ale mieszkaja na ogól u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę nie ma znaczenia z jakimi zwierzakami się wychowujemy. Ważne, że one nam towarzyszą od małego, bo moim zdaniem nic tak nie wpływa na rozwój empatii jak wychowywanie się ze zwierzakami:)

      Usuń
  5. Zdjęcia Twojej mamy z kotami są tak cudne....że mi dech zaparło. W tamtych czasach to już całkiem nie do pomyślenia było aby ktoś się obnosił ze swoją sympatią do kotów. Ja też miałam w domu rodzinnym kocury, ale jakoś nie pamiętam tego znaczenia, albo mi jako dziecku to nie przeszkadzało, albo po prostu tego nie robiły, bo nie podejrzewam by były sterylizowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jeden z naszych kotów u babci wrócił z nocnego wypadu strasznie poharatany więc mama pojechała z nim do najbliższego miasteczka do weterynarza. Okazało się, że to był pierwszy kot, który do niego trafił...
      Jeśli chodzi o to kocie sikanie, to szary nie był pod względem jakiś wyjątkowy, a rudy był w tym wyjątkowy ;))

      Usuń
    2. Zapomniałam Ci jeszcze napisać, że miałaś fajne dzieciństwo co widać na fotach :), ja też się taplałam w błocie, ale np.moja siostra cioteczna musiała zawsze uważać żeby nie ubrudzić sukieneczki i nie porwać rajstopek :/

      Usuń
  6. Piękne wspomnienia i super foty z dzieciństwa :-)) Ja niestety mam mało swoich zdjęć ze zwierzętami , choć ich było mnóstwo od wczesnego dzieciństwa. Muszę poszperać ,może coś znajdę ...;)
    A moja córcia podobnie się bawiła z kokiem u mojej babci. Fot niestety z tej zabawy nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam mało zdjęć ze zwierzętami. To wszystko co znalazłam z wczesnego dzieciństwa. Potem jako nastolatka nie lubiłam jak ktoś mi robił zdjęcia, bo nie lubiłam siebie więc zdjęć też nie mam za dużo ;)))

      Usuń
  7. Miód. Cudowności. Piękny post.
    Zdjęcia fantastyczne... Jak na tamte czasy?!
    Musiałaś mieć świetne dzieciństwo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to szczęście, że mój tata uwielbiał robić zdjęcia i to prawda, na dzieciństwo nie mogę narzekać. Potem zresztą też nie było jakoś strasznie;)

      Usuń
  8. Jakie przepiękny wpis wspomnieniowy :)!... Cudne były te twoje szare koty (ten w domu i ten na wsi). I rudy. Twoja mama była niesamowitą osobą :)!. Tata też, fotograf :D... :)!. A siostra również do tej pory kocha koty tak jak ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abi, to był jeden szary kotek, tylko w ciągu roku podróżował między miastem a wsią ;)
      Siostra nadal kocha koty, ale chyba nie ma aż takiego świra jak ja ;)))

      Usuń
    2. No widzisz, a ja zrozumiałam, że kolejnego roku na wsi to był inny kotek :)... Świry są fajne, ale kochanie wystarczy :D. Uściski :*

      Usuń
  9. ale fajny post...zdjęcia kota w wózku rozbrajające :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie one też rozbrajają, zwłaszcza, że kot nie wygląda na niezadowolonego ;)

      Usuń
  10. Fajne zdjęcia i wspomnienia :) Trochę paskudy były z tymi sikaniem po domu, moze po kastracji by im przeszło. Nie był to jednak czas na takie "fanaberie".
    Kiciuś w wózku dla lalek - rozbrajający :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, taka kocia natura z tym sikaniem... Dobrze, że teraz można łatwo je wykastrować :)

      Usuń
  11. Super wspomnienia. Ja też od dziecka zawsze miałam kota w domu. Właściwie od 7 roku życia jedną kotkę - żyła 19 lat. I dzięki temu, że to była kotka nie było problemu z sikaniem, bo faktycznie do weterynarzy pamiętam, że chodziłam duuuuuuużo później. Z własnymi kotami, tzn. tamta też była moja ale została z rodzicami :).
    A kotka, którą mieliśmy jak nasza córka była mała uwielbiała jeździć w wózku dla lalek :). Mała wyciągała tylko wózek z kącika a kotka sama wskakiwała do środka, dawała się przykrywać kołderką jak lala i była zachwycona jazdą w wózku :)

    Pozdrawiam
    Olena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, mój też nie był specjalnie zrozpaczony tym wożeniem w wózku ;)) Zresztą ja nie mam w zwyczaju zmuszać zwierzaki do czegoś czego nie lubią. Możliwe, że kot sam wskakiwał do tego wózka a ja to wykorzystałam, ale niestety nie pamiętam ;))

      Usuń
  12. Piękne wspomnienia :)
    Ja zostałam kociarą dopiero na studiach, ale to jest coś na całe życie. W dzieciństwie miałam chomiki, jak to zwykle bywa u dzieci :) Moja pierwsza Chomcia była bardzo mądrym chomikiem, aż nieraz mnie zadziwiała :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno zostać kociarą niz wcale ;))
      Ja chomiki miałam w późniejszym dzieciństwie. I szczura miałam, który przekochanym stworzeniem, ale o niej napisze kiedy indziej:)

      Usuń
  13. Zazdroszczę Ci Maskotko wolnego czasu. U mnie czas popyla jak kot z mokrymi łapkami na czym cierpi moja blogowa aktywność. Piękna podróż sentymentalna. Ja jakoś coraz rzadziej zaglądam w przeszłość, bo żal jakiś, że pewne rzeczy się nie wrócą, a życie takie jakie jest teraz nie odpowiada niegdysiejszym marzeniom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dużo wolnego czasu też ma swoje wady, bo jest dużo czasu na myślenie... ;))
      A przyszłość ma tę zaletę nad przeszłością, że jest w naszych rękach i nie jest z góry przesądzona. Przeszłość też nie zawsze bywała różowa i taka jak na moich zdjęciach, ale ja złych chwil staram się nie rozpamiętywać. :)

      Usuń
  14. Piękne wspomnienia :-) Też mam zapas slajdów z dzieciństwa :-) Nawet miałam pomysł, żeby nabyć kliszę do slajdów i zrobić je teraz i jak zwykle brak czasu na realizację ;-)
    Śliczne kiciusie, zdjęcia mamy wzruszające, a opowieść o sikaniu rudego w połowie straszna, w połowie śmieszna ;-) Pozdrawiam Kasiu

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna podróż sentymentalna. Najbardziej rozczulił mnie Kiciuś:) Szkoda, że nie masz fotek Kiciusia w ubrankach:D

    Buziaki!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Najbardziej podobają mi się zdjęcia Twojej mamy; gdzie ona znalazła tyle kotów? Ja mam jedno zdjęcie mojego pierwszego kota, Rudego, jedno czy dwa kotki Sabiny, kilka pierwszego psa, Kleksa i niewiele więcej suni Przylepy. Najśmieszniejsze jest to, że mój Ojciec był fotografem-amatorem, i to dobrym, i robił (ogólnie biorąc) bardzo dużo zdjęć! Najwięcej zdjęć ma oczywiście Songo, ale teraz aparaty są tak łatwo dostępne i proste w obsłudze, że nie ma w tym nic dziwnego.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajnie tak powspominać. U mnie na zdjęciach z dzieciństwa są psy. Okociałam dopiero na starość ;-)
    Super te Wasze fotki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...