Niedawno przeczytałam na pewnym sympatycznym, obserwowanym przeze mnie blogu, że zakocone domy rządzą się swoimi prawami.
Autorka ubolewała nad tym, że nie może w pełni korzystać z
piekarnika, ponieważ jej kotek , nie bacząc na wysoką temperaturę, natychmiast
wtyka nos do środka, gdy tylko drzwiczki są uchylone. Równie niebezpiecznym dla
kota zajęciem jest wykonywanie przez jego pańcię peelingu i innych zabiegów pielęgnacyjnych,
gdyż grozi to dostaniem się preparatów kosmetycznych do kocich oczu.
W domu gdzie mieszka kot, na różnego rodzaju urazy, narażone
są także ważne dokumenty, które należy
chronić przed groźnymi pazurami i
zębami. W niebezpieczeństwie są też szminki, kolczyki
i inne ozdoby.
Po przeczytaniu tego tekstu muszę stwierdzić, że trafił mi
się kot anioł! (no prawie) :)
Kiedy otwieram gorący piekarnik, minimum dwa razy w
tygodniu, Lucek podchodzi i wyczuwając noskiem ciepło natychmiast cofa głowę.
Kiedy rozkładam firmowe papiery tylko się na nich kładzie i
próbuje studiować cyferki na fakturach. W dzieciństwie rzeczywiście łapał
każdą, którą podnosiłam do góry, ale całe szczęście wyrósł z tego:)
W łazience tylko obserwuje to co robię nie włączając się do
tych czynności.
No anioł, po prostu anioł!
Pominę fakt, że wciąż kradnie mi długopisy , ogryza
sernik, który piekę do kawiarni i notorycznie bawi się zasłoną prysznicową, bo
to dodaje mu tylko uroku.
Ideały są przecież nudne ;)
Anioł - Lucyfer w świetle zachodzącego słońca:)
